Dziennikarz przebrany za księdza próbował dostać się do sali szpitalnej, w której leżał Michael Schumacher. Do zdarzenia doszło pod koniec roku w szpitalu w Grenoble, bo tam po wypadku na stoku narciarskim trafił wielokrotny mistrz świata Formuły 1.
Tego przebierańca zdemaskowano od razu. Zupełnie inaczej było w Zamościu. Tam nie połapano się, że ktoś może być aż tak bezczelny. Przed „dziennikarką TVN" prężył się prezydent Zamościa i urzędnicy magistratu. Materiał na temat rodzicielstwa zastępczego miał być wyemitowany w programie interwencyjnym „Uwaga".
Urzędnicy przyznają, że nie mieli podstaw wątpić w fachowość „pani redaktor", bo zadawała konkretne pytania, nadto towarzyszyła jej ekipa miejscowej telewizji kablowej (Alicja J., bo to o niej mowa, wynajęła ją, tłumacząc, że kamerzysta i dźwiękowiec TVN w drodze do Zamościa mieli poważną stłuczkę).
Pani z telewizji
Urzędnicy nie mogli doczekać się emisji materiału, a właściciele miejscowego hotelu, gdzie „pani redaktor" gościła przez blisko tydzień, zapłaty ponad 3400 zł. Obiecanego honorarium nie otrzymała też ekipa lokalnej kablówki.
Alicja J., która niegdyś rzeczywiście była dziennikarką podlaskich mediów, ale nigdy TVN, przez wiele miesięcy działała zawsze w ten sam sposób. Podawała się za dziennikarkę telewizji, meldowała w hotelu, wynajmowała pracowników lokalnych stacji telewizyjnych, robiła wywiad z samorządowcami i znikała, nie płacąc. Od hotelarzy i restauratorów w Zamościu, Lublinie, Szczecinie, Zakopanem i Łodzi wyłudziła usługi warte 29,5 tys. zł, na 8 tys. zł swoje honoraria oszacowali właściciele lokalnych mediów. Niedawno Sąd Rejonowy w Zielonej Górze skazał ją na 1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata próby, wymierzył jej 200 zł grzywny i zobowiązał do naprawienia szkody.