Włoskie media doniosły niedawno o postawieniu przed sądem siedmiu osób, które polubiły tekst krytykujący burmistrza i lokalnych urzędników. W Szwajcarii zaś pod koniec maja pewien mężczyzna został skazany na 4 tys. franków grzywny za lajkowanie komentarzy oskarżających obrońcę praw zwierząt o antysemityzm i rasizm. Sąd uznał, że lajk jest równoznaczny z podpisaniem się pod komentarzem, a więc aprobowaniem jego treści. Czy byłoby to możliwe w Polsce?
Bezwiedne klikanie
– Lajkowanie obraźliwych treści nie wyczerpuje znamion przestępstwa – mówi Mateusz Wolny, prokurator z Prokuratury Rejonowej Bielsko-Biała Południe. – Przepis przewiduje bowiem, że karze podlega ten, „kto pomawia inną osobę" – musi więc te treści wygłosić. Kliknięcie przycisku „Lubię to!", nie zawsze w pełni świadome, nie wyraża dostatecznie jasno intencji użytkownika.
Z kolei Dorota Głowacka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka wskazuje, że lajkowanie na Facebooku nie jest do końca niewinną czynnością. – Zwiększa bowiem liczbę użytkowników, którzy zobaczą bezprawną treść, np. mowę nienawiści – tłumaczy. – Lajk umieszczony pod wpisem, który stanowi przestępstwo, mógłby zostać uznany za pochwalanie tego przestępstwa, co jest penalizowane przez kodeks karny i kodeks wykroczeń – stwierdza.
Przy czym przestępczy charakter komentarza nie musi być stwierdzony wyrokiem – wystarczy, by wypełniał znamiona przestępstwa.
Na drodze cywilnej
Dr Paweł Litwiński z Instytutu Allerhanda wskazuje jednak, że polubienie może w pewnych sytuacjach oznaczać rozpowszechnianie określonych treści i rodzi potencjalną odpowiedzialność.