Skutki braku regulacji w tej sprawie pokazuje przykład usuwania z aptek i zabierania od pacjentów corhydronu. Półtora roku temu w panice zabierano z aptek – przy pomocy policji – corhydron, zarówno ten z wycofanej niebezpiecznej serii, jak i inne partie, na potrzeby prowadzonego przez jeleniogórską prokuraturę ogólnopolskiego postępowania. Część aptek zwracała pacjentom przynoszącym do nich te leki kwoty, jakie zapłacili.
– Pieniędzy tych dotychczas nie odzyskaliśmy – mówi Stanisław Piechula, prezes Śląskiej Izby Aptekarskiej w Katowicach.
Według jego szacunków apteki straciły przez to średnio po 200 – 500 złotych. Może dla przedsiębiorcy nie jest to specjalnie wielki uszczerbek, ale dla pacjentów – zdecydowanie tak. Tymczasem nie wszystkim oddano pieniądze w aptekach. Szpitale, które posiadały corhydron, mogły stracić nawet po kilka tysięcy złotych, bo miały większe zapasy. Część aptek, jako rekompensatę dostała bezpieczny corhydron – nie otrzymywały go jednak zwykle apteki szpitalne i zakładowe.
Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze, która prowadzi sprawę corhydronu, radzi roszczenia finansowe kierować do Jelfy SA, czyli producenta leku.
– Kodeks postępowania karnego nie przewiduje rekompensowania osobie, która dobrowolnie wydała rzecz mogącą stanowić dowód w sprawie lub u której taką rzecz znaleziono w czasie przeszukania, kosztów jej zakupu ani odszkodowania za poniesioną szkodę – czytamy w odpowiedzi prokuratury na list Piechuli. Przed wycofaniem leku z obrotu domaganie się pieniędzy od producenta też nie jest możliwe. Lek jest bowiem wtedy formalnie wstrzymany, ale nie wycofany.