Na ponad 85 tys. więźniów przebywających dziś za kratami ponad 4,5 tys. odsiaduje wyroki za przestępstwa seksualne. Najwięcej (blisko 2 tys.) za gwałt; ponad tysiąc osób za seksualne wykorzystanie małoletniego, z czego blisko 150 to pedofile. Każdego roku policja prowadzi ok. 2 tys. spraw o seksualne wykorzystanie małoletnich i liczba ta rośnie (w 2011 r. było ich 1848). Ministerstwo Sprawiedliwości chce lepiej pilnować skazanych z zaburzeniami preferencji seksualnych, gdy już odsiedzą karę. Projekt w tej sprawie jest już gotowy i trafił do Rządowego Centrum Legislacji.
Najpierw badania
Zanim ostatecznie opuszczą więzienie, będą skrupulatnie badani. Na pół roku przed wyjściem na wolność przebadają ich dwa niezależne od siebie zespoły lekarzy (w tym biegłych). Jeśli rokowania będą złe, pozostaną na leczeniu w zakładzie zamkniętym. Dobra prognoza pozwoli skierować ich do leczenia ambulatoryjnego i objąć elektroniczną kontrolą miejsca pobytu. Takie pilnowanie może potrwać nawet pięć lat (ale nie dłużej).
288 mln zł w ciągu dziesięciu lat ma kosztować opieka nad skazanymi z zaburzeniami seksualnymi
– To nic innego jak wykorzystanie systemu dozoru elektronicznego (SDE) do kontroli zachowania takich skazanych – wyjaśnia „Rz" gen. Paweł Nasiłowski, pełnomocnik MS ds. wdrożenia SDE. W ciągu ponad trzech lat system obsłużył blisko 16 tys. skazanych (zamiast w więzieniu odbywali oni kary w areszcie domowym). Jak zadziała system przy pilnowaniu miejsca pobytu?
– Skazany dostanie bransoletę, a w niej nadajnik GPS. Umożliwi on pozycjonowanie miejsca jego pobytu i ewentualne ustalenie, gdzie w danej chwili przebywał – tłumaczy Nasiłowski. – Jeśli skazany złamie zasady systemu, np. będzie próbował uwolnić się z bransolety, centrum natychmiast zostanie o tym poinformowane, a sam kontrolowany będzie poszukiwany.