Kto ponosi odpowiedzialność za tragiczne zdarzenia marcowe pod Broad Peak? Kierownik wyprawy, jej członkowie? A może to niezawiniony przez nikogo nieszczęśliwy wypadek? Odpowiedzi na te pytania ma udzielić specjalny zespół Polskiego Związku Alpinizmu (PZA). Nie tylko jednak nie wiadomo, czy jest on do tego należycie umocowany, ale wielce wątpliwe jest to, czy jego skład i sposób procedowania daje rękojmię starannego wykonania niełatwej pracy. Pracy, która jest raczej zadaniem dla prokuratury powszechnej, a nie zespołu powołanego ad hoc przez związek sportowy.
Wątpliwe podstawy
Przyczyna tragicznych zdarzeń pod Broad Peak, w których śmierć poniosło dwóch himalaistów biorących udział w wyprawie organizowanej w ramach programu „Polski himalaizm zimowy" (PHZ), nadal nie została wyjaśniona. Pracuje specjalny zespół powołany przez PZA (wyniki działań zespołu nie są jeszcze znane), brak jednak jakichkolwiek informacji o tym, by w sprawie toczyło się postępowanie prowadzone na podstawie ustawy. Pomysł powołania przez PZA specjalnego zespołu do zbadania wypadku z Broad Peak jest co najmniej wątpliwy. I nie chodzi tu tylko o to, że nie jest jasne, na jakiej podstawie prawnej powołano ten zespół (milczy na ten temat komunikat PZA z 29.03 br.).
W każdym razie wyraźnej podstawy prawnej do powołania tego rodzaju ciała próżno szukać w statucie PZA. Ale nawet gdyby liberalnie spojrzeć na literę statutu, to wyłaniają się zasadnicze wątpliwości co do samego składu zespołu.
Po pierwsze wywodzi się on w całości ze środowiska himalaistów polskich, z którego przecież pochodzili również wspinacze, którzy zginęli w Pakistanie w trakcie ataku szczytowego prowadzonego w ramach oficjalnego programu PHZ (programu sportowego PZA mającego na celu zimowe zdobycia ośmiotysięczników). Czy zatem zespół nie jest sędzią we własnej sprawie? Zespół został powołany – jak podaje komunikat PZA – na wniosek kierownika programu PZA.
Nie można więc wykluczyć istnienia różnego rodzaju uwikłań personalnych w ramach tak małego i zżytego ze sobą środowiska. Zżytego, ale także – zapewne – skonfliktowanego ze sobą, w którym ścierają się bardzo różnorodne interesy i osobiste ambicje poszczególnych sportowców (warto pamiętać, że cały program PZH ma charakter ściśle wyczynowy, a ów wyczyn w tym przypadku jest nieodłącznie związany z poszczególnymi wspinaczami i ich indywidualnymi atakami szczytowymi). Wyłaniają się zatem zupełnie uzasadnione wątpliwości co do bezstronności zespołu. Zresztą PZA nie przedsięwziął żadnych kroków, które by tego rodzaju wątpliwości mogły wyeliminować czy zredukować. Nie wiadomo na przykład, dlaczego w zespole nie ma żadnego obcokrajowca, co z pewnością przydałoby mu atrybut pewnej bezstronności.