– Właściciel rzeczy może być podmiotem bezpośrednio pokrzywdzonym przestępstwem paserstwa umyślnego – uznał w czwartek Sąd Najwyższy (sygn. akt: I KZP 8/14).
Uchwała ma ogromne znaczenie nie tylko w przypadku drobnych kradzieży, np. telefonów komórkowych, ale i samochodów. Problem polega na tym, że polskie sądy bardzo różnie interpretują prawo właściciela skradzionej rzeczy do występowania w sprawie pasera w roli pokrzywdzonego. A uprawnienie takie wiąże się nie tylko z większymi prawami, ale i możliwością żądania naprawienia szkody. Takie wątpliwości wystąpiły m.in. w sprawie Andrzeja C. oskarżonego o paserstwo.
W lutym 2014 r. prezes Sądu Rejonowego w C. zwrócił prokuratorowi okręgowemu akt oskarżenia przeciwko paserowi w celu usunięcia braków formalnych. Miał dołączyć listę pokrzywdzonych (okradzionych), którzy powinni zostać wezwani na rozprawę. Prokurator zaskarżył zarządzenie. Uzasadniając, przekonywał, że w przypadku paserstwa nie ma osób pokrzywdzonych. Jego zdaniem pomiędzy właścicielem mienia a czynem pasera występuje ogniwo pośrednie w postaci kradzieży, w związku z czym właściciel mienia jest pokrzywdzony przestępstwem kradzieży, ale już nie przestępstwem paserstwa.
Sąd sprawę zbadał i nabrał wątpliwości. Postanowił więc zapytać SN, czy w przypadku paserstwa właściciel skradzionej rzeczy ma prawo być pokrzywdzonym czy też nie.
Na dowód istniejących wątpliwości pytający sąd przytoczył odmienne orzecznictwo sądów w podobnych sprawach. Jedne sądy zasądzały na rzecz okradzionych obowiązek naprawienia szkody, inne nie. Przykład? Sąd Okręgowy w Katowicach stwierdził, że pogląd, iż paser pomagający w ukryciu samochodu pochodzącego z przestępstwa nie może odpowiadać w całości za szkodę wyrządzoną tym przestępstwem, jest rażąco błędny.