Projektodawca daje bardzo obrazowy przykład rozwiązania. Ktoś wdziera się do mojego domu albo wchodzi przez ogrodzenie i ja mam prawo działać. Myślę, że to będzie sygnał dla sporej części społeczeństwa, która pomyśli, że ma o wiele większe prawa wobec osoby, która wchodzi na ich teren, bez względu na to, w jakim celu. Wiedząc o tym, że nie będzie się ukaranym, łatwiej zastosować siłę fizyczną, by takie osoby wyprosić.
Mówiono, że te przepisy mają mieć charakter doprecyzowujący, powinny zostawiać jak najmniejszy margines do dyskusji. Jaki jednak charakter musi mieć to wdarcie się do domu? Jakie ma być ogrodzenie, które trzeba sforsować? Co jeśli posesja jest ogrodzona częściowo albo wcale? A jeśli mam odpierać zamach, to w jaki sposób? Jeśli mam broń, to mogę strzelać? To będzie rażące przekroczenie czy nie? A może wolno mi tylko krzyczeć na tego człowieka? Granica cały czas jest bardzo płynna i tak czy inaczej proporcjonalność środków przewidziana w końcówce przepisu będzie podlegała ocenie sądu.
adw. Przemysław Rosati:
Z aktualnie obowiązującym art. 25 k.k. sądy sobie radzą i wypełniają swoim orzecznictwem mnogość stanów faktycznych. Nie potrzebujemy wyjaśniania, co można, i zapisywania tego w przepisie, tylko orzeczeń, które będą nam współkształtowały sposób interpretacji, przede wszystkim § 1. Jeśli przekaz ma być taki, że w domu można się bronić, to dla mnie to jest nieuczciwe. Jak mogę się bronić, gdy muszę decydować, czy było wdarcie i czy przekroczenie jest rażące?
Ale jeśli już próbujemy kazuistycznie uregulować pewien wycinek, w którym może się pojawić problem przekroczenia granic obrony koniecznej, to powinniśmy robić wszystko, aby nie wykorzystywać określeń, które będą rodziły kolejne problemy interpretacyjne. A takie pojęcia, jak „rażące" czy „zamach", będą te problemy rodziły.
Trzeba się teraz zastanowić, czy jest to na pewno prawidłowa technika legislacyjna. Jeśli mówimy o zmianie uwzględniającej wieloaspektowość narosłych problemów, to powinna być to propozycja całościowa. A dla mnie projekt jest nowelizacją cząstkową.
Po stronie ofiary
sędzia Barbara Piwnik:
Gdy przychodzi do ocen przekroczenia granic obrony koniecznej, strachu i innych nieprecyzyjnych określeń, to potrzebne jest pewnego rodzaju zobiektywizowanie ocen, tak żeby nie sprowadzały się one ściśle do tego, co mówi obywatel po zdarzeniu.
Nikt nie oczekuje, że zostanie surowo ukarany, i naturalne, ludzkie jest szukanie dla siebie usprawiedliwienia. Potrzebny jest obiektywizm i dojrzałość społeczna sędziów czy prokuratorów jako strażników interesu społecznego, działających bezstronnie.
W praktyce prokuratorzy nadal uważają, że są tylko od ścigania i doprowadzania do skazania. Nawet kiedy w toku postępowania sytuacja diametralnie się zmienia. Problemem jest umiejętność wysłuchania obywatela, który stał się ofiarą, ale także tego, który zostaje oskarżony czy podejrzany. Niestety, coraz częściej obserwujemy, że ten, kto jest bardziej przebojowy, potrafi przedstawić swoją sytuację jako osoby pokrzywdzonej już od wstępnego etapu postępowania.
prok. Tomasz Szafrański:
W anglosaskim systemie dostrzega się, że przyznanie obywatelowi prawa do nieco bardziej intensywnej obrony w domu ma potężny skutek generalnoprewencyjny. Bo jest to jasny sygnał dla potencjalnego napastnika, że ta obrona może być naprawdę energiczna, a organ, rozstrzygając o odpowiedzialności karnej, jeśli nastąpi przekroczenie, generalnie stanie po stronie osoby broniącej się.
Oczywiście musimy chronić obywatela przed atakiem w każdym miejscu, również publicznym. Dom jednak nie bez powodu określa się azylem – i w tym azylu każdy ma prawo czuć się bezpiecznie. Nikt nie oczekuje, by władze zapewniły takie samo poczucie bezpieczeństwa w domu i na ulicy, bo to nie jest realne. Co więcej – w domu ataki przestępcze związane z wdarciem się na posesję następują często w sytuacji zaskoczenia. Gdy idziemy ulicą, jesteśmy w pewien sposób świadomi tego, co się dzieje. A w domu występuje wiele okoliczności, które utrudniają jego obronę. Nie możemy wymagać od obywatela w miejscu zamieszkania, by był cały czas czujny, bo być może padnie ofiarą ataku, który będzie musiał na ogólnych zasadach odpierać.
adw. Krzysztof Kuczyński:
Projekt wprowadza fundamentalną zmianę postrzegania zasad obrony koniecznej, a to poprzez sformułowanie na samym końcu: „chyba że przekroczenie granic było rażące". Pamiętajmy, że w danym czasie w danym miejscu człowiek jest zawsze poddany presji, stresowi, emocjom, które nie pozwalają momentalnie wyważać środków. Rozumiem, że są granice tego wytłumaczenia, że środki nie mogą być rażąco nieadekwatne do niebezpieczeństwa zamachu. Uważam, że to pojęcie też nie jest prawidłowe, bo niebezpieczeństwo zamachu jest oceniane po czasie. Ja nie wiem, jakie jest to niebezpieczeństwo, gdy ktoś na mnie idzie z pięściami, z kastetem czy z pałką.
Ofiara powinna więc mieć możliwość obrony i co więcej, zastosowania takich środków, które będą w oczywisty sposób silniejsze od charakteru zamachu, bo przecież inne są za słabe do jego odparcia. Ale muszą być tak wyważone, żeby nie były rażąco nadmierne. I nie chodzi o to, czy w domu czy w lokalu – to ma być wszędzie. Takie podejście do obrony koniecznej jest moim zdaniem adekwatne nie tylko do oczekiwań społecznych, ale też do zwykłej sprawiedliwości – ofiara ma być chroniona przez prawo.