Listopadowy wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości dotyczy wprawdzie obywatela Niemiec ale skoro tak to może mieć zastosowanie wobec wszystkich unijnych kierowców.
Do Luksemburga problem trafił za sprawą Franka W. Mężczyzna został złapany w swoim ojczystym kraju przez policyjną drogówkę na jeździe pod wpływem narkotyków (marihuany i amfetaminy). Ukarano go grzywną i zawieszeniem prawa jazdy na miesiąc. Zanim kara upłynęła mężczyzna odebrał czeskie prawo jazdy i z niego korzystał. W międzyczasie też niemiecki wydział komunikacji wystosował do niego pismo informując, że zostało wszczęte postępowanie w celu zbadania jego zdolności do kierowania pojazdami.
W. oddał więc niemiecki dokument a wydział komunikacji cofnął mu uprawnienia. Podczas kolejnej kontroli drogówki wyszło na jaw, że jeździ bez uprawnień. Mężczyzna nie chciał dać za wygraną i przed sądem przed którym stanął powoływał się na czeski dokument i zasadę wzajemnego uznawania praw jazdy wydanych w państwach członkowskich.
Słysząc takie argumenty niemiecki sąd zawiesił postępowanie i przesłał sprawę do ETS.Chodziło mu o odpowiedź na pytanie: [b]czy skoro ktoś zdobył uprawnienia do kierowania w dwóch państwach unijnych to czy jedno z nich (to które wydało prawo jazdy jako pierwsze) może pozbawić go ważności wydanego przez siebie dokumentu tylko dlatego, że stracił je w tym drugim?[/b] Trybunał biorąc pod uwagę unijne dyrektywy problem rozstrzygnął. - Unijne dyrektywy nie sprzeciwiają się temu aby państwo członkowskie odmówiło u siebie uznawania uprawnień do kierowania wynikających z prawa jazdy wydanego przez inne państwo członkowskie.
Tym bardziej kiedy „późniejsze”prawo jazdy zostało w trakcie obowiązywania środka polegającego na zawieszeniu prawa jazdy w pierwszym państwie - uznał ETS.