– To bardzo dobry pomysł – ocenia Jakub Kubas z przemyskiego ośrodka szkolenia. Jako argument podaje, że w wyniku stosowania obecnego przepisu osoby, które po raz pierwszy podchodzą do egzaminu, mają często wyznaczane odległe terminy. – I właśnie to jest bardzo często przyczyną ich niepowodzeń – dodaje. – Zapominają, czego się nauczyły, a jeszcze niedostatecznie utrwaliły.
To niejedyna nieprawidłowość. Aby trafić do kolejki czekającej na wyznaczenie terminu egzaminu, niezbędne jest zaświadczenie o ukończonym kursie. Wiedząc o kłopotach z terminami w ośrodkach egzaminowania, instruktorzy wydają je, zanim jeszcze kandydaci kurs ukończą.
– A to jest niezgodne z prawem – tłumaczy dr Janusz Wakało z Uniwersytetu Gdańskiego, specjalista z [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=0F6DF27A51F7F707E6DCD2E61D5CC9C6?id=178080]prawa drogowego[/link].
W nowym rozporządzeniu pojawia się też przepis, który jasno określa powody, dla których dany kandydat nie nadaje się do samodzielnej jazdy, szybko więc obleje egzamin już na placu manewrowym. Za osobę stwarzającą zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego będzie się uznawać tę, która dwa razy źle wykona zadanie – jazda pasem ruchu do przodu i do tyłu. – Jeśli ktoś nie potrafi utrzymać właściwego toru jazdy na placu przy małej prędkości, to tym bardziej nie powinien wyjeżdżać na miasto – uznało Ministerstwo Infrastruktury, autor rozporządzenia. Pod uwagę będą brane szczególnie: przejechanie kołem przez linie wyznaczające zewnętrzne krawędzie stanowisk; najechanie albo potrącenie pachołka lub tyczki.
[ramka][b]Za co wylecisz z egzaminu[/b]
Pojawiają się dwa dodatkowe znaki drogowe, których naruszenie powoduje bezpośrednie przerwanie egzaminu na prawo jazdy: