Kierowców złapanych przez straż miejską na fotoradar i sądownie ukaranych za przekroczenie prędkości może być nawet kilkadziesiąt tysięcy. Mogą się oni powołać na wyrok Sądu Najwyższego (sygn. II KK 334/08) w sprawie jednego z kierowców, który w 2004 r. przekroczył prędkość o 72 km/godz. Nie przyjął mandatu i jego sprawa trafiła do sądu, który wymierzył mu 700 zł grzywny.
[srodtytul]Strażnicy przed sądem[/srodtytul]
Oskarżycielem była straż miejska, która zarzucała mu złamanie art. 92 kodeksu wykroczeń, czyli niezastosowanie się do znaku ograniczenia prędkości. Sytuacja zmieniła się po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł 22 marca 2007 r. (sygn. U 1/07), że rozporządzenie wykonawcze to niewystarczająca podstawa dla strażników miejskich do używania fotoradarów, skoro takiego uprawnienia nie przewidują dla nich przepisy ustawowe. Wyrok zaczął obowiązywać 28 marca, a poprawione przepisy – dopuszczające strażnicze fotoradary – weszły w życie 24 lipca 2007 r.
[srodtytul]Wznowienie postępowania[/srodtytul]
Dlatego kasację na rzecz kierowcy wniósł rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski. SN uchylił wyrok skazujący i umorzył postępowanie. Powołał się na art. 5 § 1 pkt 4 i 9 kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia (k.p.s.w.). „Skoro brak było normy ustawowej, na podstawie której strażnicy gminni byliby upoważnieni do sprawowania kontroli drogowej w zakresie stwierdzania przekraczania przez kierujących pojazdami dozwolonej prędkości, to nie posiadali też oni uprawnienia oskarżyciela publicznego” – pisze w uzasadnieniu sędzia Józef Szewczyk.