Ledwo widać znaki

Liczba reklamowych ekranów LED przy drogach szybko rośnie. Specjaliści alarmują, że to zagrożenie dla kierowców. Ministerstwo Infrastruktury chce przygotować odpowiednie przepisy

Publikacja: 06.04.2011 05:05

Ledwo widać znaki

Foto: www.sxc.hu

Takie reklamy ulokowane głównie przy ruchliwych trasach lub obok skrzyżowań są już niemal we wszystkich większych miastach Polski. Zarówno zarządcy dróg, jak i naukowcy alarmują, że wielkie świecące, kolorowe i dynamicznie zmieniające się reklamy wykorzystujące diody LED mogą stwarzać zagrożenie dla kierowców. Rozpraszają ich uwagę, a przez nadmierną jaskrawość zaburzają pole widzenia, szczególnie nocą.

– Swoją intensywnością świecenia powodują, że znaki drogowe mogą być niewidoczne i generalnie odwracają uwagę kierowców – mówi Jan Gronowski, prezes Polskiego Komitetu Oświetleniowego, który jest jednym z inicjatorów zmian przepisów. Dodaje, że poziom jaskrawości ekranów reklamowych jest znacznie większy od znajdujących się w pobliżu sygnalizatorów świetlnych.

Także do policji i zarządców dróg coraz częściej docierają sygnały od kierowców, którym przeszkadzają takie urządzenia. Niewiele mogą jednak zrobić. Obowiązujące przepisy nie przystają do rzeczywistości.

– Przejechałam wiele dróg w Europie, ale nigdzie te reklamy nie były tak blisko ulokowane przy drogach – mówi podinsp. Robert Piwowarczyk z Wydziału Ruchu Drogowego KWP Katowice.

Przepisy bez sensacji

Dziś przepisy ustawy o drogach publicznych (art. 39 i 43) regulują jedynie kwestię umieszczenia reklam w pasie drogowym. Pozwalają zarządcy drogi odmówić zezwolenia na zajęcie takiego pasa przez reklamę, jeżeli jej lokalizacja naruszałaby zasady bezpieczeństwa ruchu drogowego. Przepisy prawa o ruchu drogowym (art. 45 ust. 1 pkt 7 i 8) stanowią zaś m. in., że zabronione jest umieszczanie na drodze lub w jej pobliżu urządzeń wysyłających lub odbijających światło w sposób powodujący oślepienie albo wprowadzających w błąd uczestników ruchu. Zabronione jest także zasłanianie znaków i sygnałów drogowych.

– Problem w tym, że przepis ten jest niepełny i nie przewiduje sankcji. Dotyczy uczestników ruchu i obiektów znajdujących się w pasie drogowym, a nie za nim. To tam jest najwięcej reklam dynamicznych i wielkoformatowych – wskazuje Adam Jasiński, konsultant Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.

Sami zarządcy dróg narzekają, że nie mają instrumentów prawnych pozwalających im na szybkie usuwanie nielegalnie postawionych reklam z pasa drogowego. Procedury sądowe w tych sprawach mogą trwać nawet do dwóch lat.

Na prywatnym gruncie

Ministerstwo Infrastruktury twierdzi, że zna problem, bo ma sygnały od kierowców, zarządców dróg i naukowców. Interpelacje składali też posłowie.

– Nie można pozwolić, by reklama stanowiła najważniejszy element na trasie, by znaki drogowe i sygnalizacja stanowiły jedynie jej ciemne tło – uważa posłanka Agnieszka Pomaska, autorka jednej z interpelacji.

Resort właśnie rozpoczął pracę przy przygotowaniu odpowiednich przepisów, które wyraźnie określą zasady lokalizacji reklam poza pasem drogowym, np. na prywatnych działkach.

– Nowe unormowanie musi uwzględniać zarówno przepisy ustawy o drogach publicznych, zagospodarowania przestrzennego i prawa budowlanego. Wchodzimy też w delikatną kwestię własności i czerpania z niej pożytków – mówi Adam Jasiński, konsultant Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, która zajęła się stworzeniem odpowiednich przepisów.

Trzeba też określić konkretne parametry luminacji, które określą stopień olśnienia kierującego. A także wpływ poszczególnych parametrów reklamy na czynności psychomotoryczne kierowców. Ma tym się zająć specjalny zespół naukowców. Badania potrwają około pół roku.

Brakuje też przepisów, które pozwalałyby pociągnąć do odpowiedzialności karnej lub wykroczeniowej osobę, która umieściła jaskrawą reklamę świetlną w pobliżu pasa drogowego

. Dziś można to uczynić, ale dopiero gdy taka reklama doprowadzi do wypadku lub katastrofy.

– Brak natomiast precyzyjnych przepisów dotyczących reklam, które nie spowodowały takiego zdarzenia, lecz tylko odwracają uwagę kierowcy – mówi Adam Jasiński.

Czytaj też:

 

Takie reklamy ulokowane głównie przy ruchliwych trasach lub obok skrzyżowań są już niemal we wszystkich większych miastach Polski. Zarówno zarządcy dróg, jak i naukowcy alarmują, że wielkie świecące, kolorowe i dynamicznie zmieniające się reklamy wykorzystujące diody LED mogą stwarzać zagrożenie dla kierowców. Rozpraszają ich uwagę, a przez nadmierną jaskrawość zaburzają pole widzenia, szczególnie nocą.

– Swoją intensywnością świecenia powodują, że znaki drogowe mogą być niewidoczne i generalnie odwracają uwagę kierowców – mówi Jan Gronowski, prezes Polskiego Komitetu Oświetleniowego, który jest jednym z inicjatorów zmian przepisów. Dodaje, że poziom jaskrawości ekranów reklamowych jest znacznie większy od znajdujących się w pobliżu sygnalizatorów świetlnych.

Pozostało 81% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów