Burzę wywołało pismo Prokuratury Generalnej, w którym wskazano, że straże miejskie i gminne nie mają prawa posługiwać się stacjonarnymi fotoradarami. Śledczy przekonują, że „uprawnienia straży gminnej (miejskiej) w zakresie tzw. kontroli fotoradarowej są ograniczone do możliwości utrwalania wykroczeń naruszających przepisy ruchu drogowego za pomocą urządzeń rejestrujących o charakterze przenośnym lub znajdujących się w niepozostającym w ruchu pojeździe". Dlatego zdaniem śledczych strażnicy nie mogą ścigać  kierowców za poczynania utrwalone fotoradarem stacjonarnym.

Jest to jednak jedna z interpretacji istniejącego prawa. Są też odmienne stanowiska – nie tylko komendantów straży miejskich. Powoływanie się więc przed strażą miejską na opinię prokuratury niewiele pomoże. Nie jest ona aktem prawnym. W żaden sposób nie wiąże więc straży gminnych.

Każdy ma jednak prawo odmówić przyjęcia mandatu. Pozwala na to art. 97 par. 2 Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia. Kierowca, który otrzymał korespondencję od straży miejskiej w związku z popełnionym wykroczeniem, powinien zostać poinformowany o przysługującym mu prawie. Jeżeli zdecyduje się na taki ruch, bez względu na to, czy powoła się przy tym na stanowisko Prokuratury Generalnej czy nie, to i tak straż skieruje wniosek do sądu rejonowego, by ten nałożył karę. Sądy są zaś niezawisłe i opinia prokuratury nie będzie drogowskazem dla sędziów. W niezawisłości sędziowskiej można jednak upatrywać swej szansy. Sąd może uznać, że wniosek nie pochodzi od służby uprawnionej do ukarania za dany czyn. W jednej ze spraw fotoradarowych orzekł Sąd Okręgowy w Szczecinie. A Prokuratura Generalna właśnie w tym przypadku odmówiła straży miejskiej wniesienia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego i stąd całe zamieszanie.

Orzecznictwo w takich sprawach jest różne. Będzie tak, dopóki stacjonarne fotoradary nie trafią do Sądu Najwyższego. Obok jego werdyktu obojętnie nie przejdzie żaden sąd.