Każda komenda wojewódzka policji ma już na swoim stanie dron. Ma i z nich korzysta, o czym świadczą tysiące mandatów drogowych wystawionych przy ich użyciu. Przykład? Lubelska drogówka podczas tylko jednej akcji przeprowadziła z dronem 320 kontroli, ujawniła 270 wykroczeń i zatrzymała 11 dowodów rejestracyjnych. Jedna z takich akcji w Warszawie, choć trwała niespełna trzy godziny, zaowocowała ponad 40 mandatami. Pytanie tylko, czy urządzenia te są legalnie wykorzystywane. Policja nie ma wątpliwości.

Czytaj więcej

Policja zbiera żniwo. Są nowe dane na temat drakońskich kar dla kierowców

– Jak najbardziej – twierdzi. I dowodzi, że art. 2 pkt 59 ustawy z 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym wskazuje, czym jest urządzenie rejestrujące. To stacjonarne, przenośne lub zainstalowane w pojeździe albo na statku powietrznym urządzenie ujawniające i zapisujące za pomocą technik utrwalania obrazów naruszenia przepisów ruchu drogowego przez kierujących pojazdami.

Za co płacą kierowcy złapani przez dron? Za zignorowanie sygnalizacji świetlnej, tzn. przejazd na czerwonym świetle, niezapięte pasy czy rozmowę przez telefon komórkowy. Piesi najczęściej zostają złapani za przechodzenie przez jezdnię w miejscach niedozwolonych. Na drony trzeba uważać w okolicach przejść dla pieszych, skrzyżowań czy na szybkich odcinkach dróg.

Jak policja wykorzystuje drony? Urządzenie z góry, każdorazowo przez kilkadziesiąt minut, w kilku miejscach rejestruje zachowania uczestników ruchu drogowego. Kamera nakierowana jest na użytkowników drogi. Umieszczona w dronie kamera rejestruje też niezapięte pasy czy korzystanie przez kierowcę z telefonu komórkowego. To, co zarejestruje dron, jest przekazywane do komputera należącego do patrolu ulokowanego blisko skrzyżowania czy przejścia. Policjanci szybko dostają informację, kto złamał przepisy, i mogą zatrzymać pojazd.