Odpowiedzialność karna z art. 161 § 2 k.k. wymaga nie tylko wiedzy, że jest się dotkniętym chorobą zakaźną. Nie wystarczą podejrzenia, konieczne jest nadto wykazanie, że narażenie przez nią innej osoby ma charakter bezpośredni. To zaś oznacza konieczność ustalenia związku przyczynowego między zachowaniem sprawcy i naruszeniem zdrowia pokrzywdzonego, na którego wniosek następuje ściganie.
Obaj prawnicy są zgodni, że nie wchodzi w takich wypadkach w grę wskazywany teraz także art. 165 k.k., czyli odpowiedzialność za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, gdyż epidemię już mamy i nikt konkretnie i świadomie jej nie przyniósł do Polski.
Wchodzi natomiast w grę odpowiedzialność odszkodowawcza. Jeśli osoba, zatajając zarażenie, normalnie funkcjonuje zawodowo czy rodzinnie i spowoduje zakażenie u kogoś ze swojego otoczenia, może odpowiadać na ogólnych zasadach. A te mówią: kto z winy swojej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia (art. 415 kodeksu cywilnego). Trzeba jednak wykazać także związek przyczynowy i skutek nieodpowiedzialnego zachowania.
Opinia dla „rzeczpospolitej"
Jolanta Budzowska, radca prawny, specjalizuje się w prawie medycznym
Odpowiedzialność nie jest za „niepójście do lekarza", ale za narażenie innych osób na zakażenie. W takich sprawach trzeba być ostrożnym w ferowaniu wyroków. Diabeł tkwi w szczegółach: czy w wywiadzie zadano odpowiednie pytania, czy rodzina wiedziała o sytuacji, która może rodzić niebezpieczeństwo, czy wreszcie sam pacjent działał z dostatecznym rozeznaniem, udzielając informacji. Byłabym skłonna raczej twierdzić, że to personel medyczny jest odpowiedzialny za oszacowanie ryzyka, nawet jedynie biorąc pod uwagę prezentowane przez pacjenta objawy. Odpowiedzialność, także odszkodowawcza (cywilna), może np. dotyczyć pacjenta, który nie podał prawdziwych czy wyczerpujących informacji w wywiadzie lekarskim, co spowodowało niezastosowanie odpowiednich procedur i zakażenie innych osób.