Szkolne świetlice w wielu placówkach to miejsce, w którym spotykają się dzieci z różnych klas. W rezultacie w razie zarażenia koronawirusem zamiast jednej klasy kwarantanną będą objęci uczniowie z kilku oddziałów wraz z całymi rodzinami.
– Takie mieszanie się dzieci z różnych klas w grupie świetlicowej łamie wszelkie zasady obowiązujące podczas pandemii, ale dyrektorzy nie mają często wyjścia. Brakuje sal, w których mogłyby się odbywać zajęcia świetlicowe w mniejszych grupach, nie ma też środków na nadgodziny dla nauczycieli, którzy mieliby objąć uczniów opieką – mówi Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierownicze Oświaty.
Czytaj też: Mikołaj Pawlak: uczniowie tłoczą się w przepełnionych klasach
Ministerstwo Edukacji Narodowej, pytane o to, czy zajęcia świetlicowe mogą być organizowane dla uczniów z różnych klas, odpowiada wymijająco.
– Planując organizację pracy świetlicy, dyrektor szkoły musi brać pod uwagę zarówno potrzeby dzieci i rodziców, jak i wysokość środków finansowych, jakie organ prowadzący szkołę przydzielił na jej funkcjonowanie, oraz możliwość zapewnienia uczestnikom zajęć świetlicowych bezpiecznych warunków – wyjaśnia Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN. I dodaje, że to dyrektor szkoły odpowiada za zapewnienie bezpieczeństwa uczniom oraz pracownikom podczas zajęć. W trakcie epidemii polega to także na stosowaniu wytycznych MEN, ministra zdrowia i głównego inspektora sanitarnego, które obowiązują od 1 września 2020 r. Zgodnie z nimi dyrektor szkoły powinien umożliwić zachowanie dystansu między osobami przebywającymi na terenie szkoły, szczególnie w miejscach wspólnych, i ograniczyć gromadzenie się uczniów (np. powinien wprowadzić różne godziny przychodzenia uczniów z poszczególnych klas do szkoły, różne godziny przerw lub zajęć na boisku).