Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia poinformowało, że kolejne cztery szpitale wprowadziło okołooperacyjną kartę kontrolną. Chodzi o szpital kliniczny nr. 4 w Lublinie, Warszawski Szpital dla Dzieci przy ul. Kopernika, spółka Sensor Cliniq w Warszawie i Beskidzie Centrum Onkologii. W sumie w całym kraju taką kartę ma 125 szpitali. Na 800 wszystkich ta liczba nie jest szokująca
Karty mają bowiem poprawiać bezpieczeństwo chorych poddawanych zabiegom. Stosuje je wiele szpitali w Europie. Do ich posiadania lecznice dwa lata temu chciało zobowiązać Ministerstwo Zdrowia. Wszystko działo się po tym jak w jednej z warszawskich placówek pacjentowi wycięto zdrową nerkę zamiast tej z nowotworem. Ostatecznie jednak resort nie zdecydował się narzucać tego wymogu w lecznicach przepisami. Ograniczyło się do wydania komunikatu, że zaleca wprowadzenie okołooperacyjnych kart kontrolnych.
Z kolei pracownicy nielicznych szpitali, w których funkcjonuje karta, chwalą jej rozwiązania. Bo pozwala jeszcze raz zweryfikować, czy zabieg przebiega prawidłowo. Zmniejsza się zatem ryzyko popełniania błędów medycznych
Kartę zaleca tez Światowa Organizacja Zdrowia. Na dokumencie zaznaczone są trzy fazy zabiegu. Pierwsza trwa do chwili przed podaniem znieczulenia i podczas niej lekarze np. zaznaczają niezmywalnym flamastrem miejsce nacięcia. Druga trwa do momentu po podaniu znieczulenia, ale przed wykonaniem cięcia. Wreszcie ostatnia obejmuje czas po zamknięciu rany, ale przed wywiezieniem pacjenta z sali operacyjnej.
W placówkach gdzie brak takich rozwiązań lekarz operujący ogranicza się do przejrzenia historii choroby pacjenta, a w razie wątpliwości zadaje pytania członkowi zespołu.