Po artykule „Rolnik musi unikać ZUS jak ognia" („Rz" z 18 sierpnia) odezwał się do naszej redakcji strażak ochotnik z południa Polski, który został wyrzucony z KRUS za to, że zajmował się wozem bojowym w lokalnej remizie. Teraz musi zwrócić do KRUS przeszło 47 tys. zł renty inwalidzkiej pobranej z KRUS w czasie zakwestionowanego ubezpieczenia. Dodatkowo o kolejne 40 tys. zł składek upomni się ZUS, gdyż rolnik korzystał w tym czasie z przywileju prowadzenia pozarolniczej działalności gospodarczej w niewielkim zakresie, z jednoczesnym zachowaniem prawa do ubezpieczenia w kasie. Gdy rolnik wystąpił do prezesa KRUS o uchylenie tej decyzji, spotkał się z odmową. Nie pomogło tłumaczenie, że stan zdrowia po przebytych operacjach nie pozwala mu na podjęcie działalności oskładkowanej w ZUS i zwrot renty wypłaconej przez KRUS.
Kierował, więc stracił
Problemy rolnika zaczęły się, gdy przed laty podpisał z gminą umowę-zlecenie na 100–200 zł miesięcznie na opiekę i kierowanie wozem strażackim w lokalnej remizie. Jest ona oskładkowana w ZUS i NFZ. W takiej sytuacji rolnik traci prawo do ubezpieczenia w KRUS i trafia do ZUS.
W połowie zeszłego roku po naszej interwencji prezes kasy przywrócił kilkudziesięciu strażaków, którzy stracili prawo do ubezpieczenia w takich samych okolicznościach. Prezes uznał wtedy, że aktywność rolnika związana z opieką nad pojazdem bojowym w OSP miała wyłącznie marginalny charakter. Okazuje się, że teraz nie jest już dla strażaków tak łaskawy.
500 tys.
- osób ochotniczo gasi w Polsce pożary. Duża część z nich to rolnicy ubezpieczeni w KRUS