Reforma szkolnictwa wyższego powinna zostać sfinansowana w ramach dotychczasowych środków, zwiększonych w 2018 r. o miliard złotych – podkreśla resort finansów w opinii do projektu ustawy.
Ale zdaniem przedstawicieli środowiska naukowego bez dodatkowych pieniędzy reforma się nie uda. A chodzi o ustawę, która zdaniem wicepremiera Jarosława Gowina ma zrewolucjonizować polskie szkolnictwo wyższe. Projekt Gowina zakłada coroczne podnoszenie wydatków z 1,2 proc. PKB w 2019 r. aż do 1,8 proc. PKB w 2025. W efekcie w ciągu dziesięciu lat reforma miałaby kosztować 167,4 mld zł.
MF nie chce jednak zaakceptować takiego mechanizmu. Być może w nadchodzących latach również na reformę znajdą się pieniądze, ale co roku o ich ewentualnym przyznaniu ma decydować rząd.
Zagrożony może być więc program stypendialny dla wszystkich uczniów szkół doktorskich, podwyżki na uczelniach, które miały zatrzymać drenaż mózgów z Polski, a także inne kosztochłonne elementy reformy, na przykład programy zapewniające długofalowe wsparcie uczelni badawczych i rozwoju uczelni regionalnych.
– Aby można było przeprowadzić reformę, stały wzrost nakładów na szkolnictwo jest konieczny. Jego uzależnienie od PKB jest ważne i nie wycofujemy się z postulowanego przez nas rozwiązania. Decyzję co do kształtu projektu podejmie cała Rada Ministrów, nie tylko minister finansów – mówi Piotr Müller, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego. I dodaje, że liczy na to, że premier przychyli się do postulatów resortu nauki.