Policja nie chce przyjmować zgłoszeń o drobnych kradzieżach

Dla policji ważna jest statystyka. Nie przyjmuje więc zgłoszeń o drobnych kradzieżach, bo te mogą ją zepsuć

Publikacja: 04.05.2013 09:15

Policjanci zmieniają kwalifikację z przestępstwa na wykroczenie albo unikają przyjmowania zgłoszeń w

Policjanci zmieniają kwalifikację z przestępstwa na wykroczenie albo unikają przyjmowania zgłoszeń włamań czy drobnych kradzieży, bo są trudne do wykrycia, a więc zaniżają statystyki

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Tak wygląda rzeczywistość na polskich komisariatach. Gdy już się uda zgłosić przestępstwo, wcale nierzadko policja próbuje zaniżać wartość skradzionych rzeczy czy szkód.

Przekonał się o tym jeden z mieszkańców Warszawy, który składał zawiadomienie o włamaniu do jego samochodu. Kiedy odpowiedział na pytanie, na jaką kwotę szacuje wartość szkód, okazało się, że na zbyt wysoką. Policjantka, która spisywała jego zeznania, po konsultacji z przełożonym stwierdziła, że to niemożliwe, aby szkody tyle wynosiły i poszkodowany musi ich wartość obniżyć. I chociaż przełożony policjantki nawet tego pojazdu nie widział, wiedział lepiej od zgłaszającego, jakie szkody wyrządzili sprawcy włamania.

Najważniejsze to zniechęcić

Inny przykład, również z Warszawy.

– Jest pan pewien, że został okradziony? Za składanie fałszywych zeznań grozi odpowiedzialność karna. W ten sposób mógł pan sam podrzeć sobie płaszcz. Moja mama jest krawcową i się na tym znam – usłyszał okradziony od policjanta.

Kobieta, której zerwano w tramwaju złoty łańcuszek, czekała dwie godziny, aż będzie mogła zgłosić kradzież. Kilka osób z kolejki zrezygnowało. Zrobiła awanturę. Ktoś wreszcie zgodził się z nią porozmawiać. Usłyszała pytanie: a po co właściwie chce to pani zgłosić?

W innym komisariacie, tym razem na południu kraju, policjanci zamiast szukać sprawców kradzieży dokumentów, wystawiali zgłaszającym zaświadczenie o ich zagubieniu.

Policjanci zmieniają kwalifikację z przestępstwa na wykroczenie albo unikają przyjmowania zgłoszeń włamań czy drobnych kradzieży, bo są trudne do wykrycia, a więc zaniżają statystyki. Proceder wpływa na wyniki osiągane przez jednostkę.

– Każdy w policji się zaklina, że statystyka jest tylko narzędziem do mierzenia przestępczości, ale stała się swego rodzaju bożkiem. Przywiązuje się do niej zbyt dużą wagę – ocenia Sławomir Koniuszy, przewodniczący NSZZ Policjantów województwa warmińsko-mazurskiego.

Do manipulowania danymi przymuszają sami przełożeni.

– Szeregowi policjanci nie czerpią z tego tytułu odczuwalnych korzyści. Wyższa wykrywalność przestępstw i niższa przestępczość mogą mieć wpływ na wynagrodzenie kierowników jednostek, ale i tak ich nagrody nieznacznie podnoszą pensje – mówi Andrzej Szary, przewodniczący NSZZ Policjantów województwa wielkopolskiego. I dodaje, że przyczyna manipulowania danymi tkwi gdzie indziej. Żaden komendant nie chce być najgorszy. Dlatego wywiera presję na podwładnych. Ci zaś poddają się naciskom.

Ma być wysoka skuteczność

W policyjnym raporcie za zeszły rok można przeczytać, że w 2012 r. utrzymała się wysoka wykrywalność sprawców przestępstw – 67,8 proc. Oznacza to, że średnio na każde trzy popełnione przestępstwa w ponad dwóch zostaje wskazany podejrzany.

W 2012 r. policja wszczęła 950 860 postępowań przygotowawczych, czyli o 3,1 proc. mniej niż w okresie styczeń – grudzień 2011 r. Liczba wszczętych postępowań zmniejszyła się o 30 620, czyli co dzień średnio w Polsce przestępstw było mniej o 85. Spadła liczba zarówno poważnych przestępstw kryminalnych (zabójstwa, rozboje z bronią lub niebezpiecznym narzędziem), jak i tych mniej groźnych w skutkach, lecz uciążliwych dla obywateli (drobne kradzieże lub uszkodzenia mienia).

W policyjne dane trudno jednak wierzyć, zwłaszcza tym, którym przyszło zgłaszać popełnienie przestępstwa na komisariacie.

Na manipulowanie danymi zwracał też uwagę rzecznik praw obywatelskich.

– Funkcjonariusze namawiają lub zmuszają nieletnich do przyznawania się do czynów karalnych, których nie popełnili. Z informacji uzyskanych z anonimowego źródła wynika, że przyczyną stosowania przez policjantów tego typu praktyk może być stawiany im przez przełożonych wymóg podnoszenia statystyk wykrywalności przestępstw, a tym samym tworzenie jedynie pozorów rosnącej skuteczności działań policji – zauważa Stanisław Trociuk, zastępca rzecznika w piśmie do komendanta głównego policji.

Choć kłamią, są bezkarni

– Zniechęcanie do złożenia zawiadomienia o przestępstwie czy jakakolwiek inna próba manipulowania policyjnymi statystykami pociągają za sobą konsekwencje natury dyscyplinarnej lub karnej – ostrzega Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji.

Policjanci żonglujący danymi najczęściej jednak pozostają bezkarni.

– W ciągu ostatnich pięciu lat na terenie całego województwa podlaskiego nie było prowadzone żadne postępowanie przeciwko policjantom manipulującym statystykami – informuje Justyna Aćman z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

Na jaw wychodzą tylko pojedyncze przypadki. Kartuski sąd przeszło dwa lata temu warunkowo umorzył postępowanie wobec sześciu policjantów z posterunku w Żukowie. Byli oni oskarżeni m.in. o manipulowanie danymi poprzez zaniżanie wartości szkód wyrządzonych przez sprawców. Sąd stwierdził, że ich wina nie ulega wątpliwości, ale szkodliwość czynów, które popełnili, jest znikoma. Były komendant żukowskiego posterunku został uniewinniony.

Tak wygląda rzeczywistość na polskich komisariatach. Gdy już się uda zgłosić przestępstwo, wcale nierzadko policja próbuje zaniżać wartość skradzionych rzeczy czy szkód.

Przekonał się o tym jeden z mieszkańców Warszawy, który składał zawiadomienie o włamaniu do jego samochodu. Kiedy odpowiedział na pytanie, na jaką kwotę szacuje wartość szkód, okazało się, że na zbyt wysoką. Policjantka, która spisywała jego zeznania, po konsultacji z przełożonym stwierdziła, że to niemożliwe, aby szkody tyle wynosiły i poszkodowany musi ich wartość obniżyć. I chociaż przełożony policjantki nawet tego pojazdu nie widział, wiedział lepiej od zgłaszającego, jakie szkody wyrządzili sprawcy włamania.

Pozostało 85% artykułu
W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"