Spór, którym w maju tego roku zajmował się Sąd Apelacyjny w Warszawie, miał swoje źródło w latach 2006-2007. Wtedy to chora na schizofrenię paranoidalną, lecz nigdy nie ubezwłasnowolniona pani M.C. zawarła z kilkoma bankami umowy o kredyt (gotówkowy lub odnawialny) oraz limit kredytowy na karcie. W sumie jej zobowiązania z tego tytułu przekraczały 10 tys. zł. Banki pożyczały pieniądze mimo, że jedynym źródłem dochodu M.C. była renta w wysokości 522,19 zł miesięcznie, a jedynym majątkiem - mieszkanie. Wnioskując o kredyt M.C. zatajała bowiem wcześniejsze zobowiązania kredytowe oraz fakt, że jest chora psychicznie.
Wkrótce M.C. przestała spłacać swoje zobowiązania, a jej dane trafiły do bankowego rejestru dłużników.
Zadośćuczynienie za wyzysk
Dłużniczka postanowiła walczyć o dobre imię w kontrowersyjny sposób: wystąpiła do sądu z powództwem przeciwko wszystkim bankom, które pożyczyły jej pieniądze, zarzucając, że dopuściły się zaniedbania obowiązków służbowych poprzez niesprawdzenie jej zdolności kredytowej. Żądała stwierdzenia nieważności zawartych umów kredytowych z powodu własnej niepoczytalności.
Dodatkowo wniosła o ochronę dóbr osobistych w postaci poczucia bezpieczeństwa, prywatności, czci i dobrego imienia. Swoją krzywdę z tytułu naruszenia tych dóbr wyceniła na 84 tys. zł i zapłaty takiej kwoty z odsetkami domagała się od banków. Życzyła sobie także, by zamieściły one w gazetach przeprosiny o treści: "(..) przepraszamy M. C. za działanie na jej szkodę zawierając z nią niekorzystne umowy, dokonując wyzysku i zaniedbując obowiązków i narażając na szkodę powódkę, za co ją przepraszamy."
Sąd Okręgowy w Warszawie częściowo uwzględnił powództwo. Stwierdził mianowicie, że wszystkie zawarte przez M.C. umowy z bankami były bezwzględnie nieważne, gdyż w chwili ich zawierania powódka znajdowała się w stanie wyłączającym świadome powzięcie decyzji i wyrażenie woli.