Po dwóch latach recesji na światowym rynku usług prawniczych widać objawy ożywienia – tak oceniają eksperci z brytyjskiego miesięcznika branżowego „Legal Business”. Wydawnictwo ogłosiło właśnie podsumowanie ubiegłorocznych wyników 100 największych światowych firm prawniczych, które pokazuje, że recesja, choć uderzyła w ten biznes, poturbowała go tylko trochę.
[srodtytul]Miliardy w przychodzie[/srodtytul]
Największe obroty w 2009 r. odnotowała międzynarodowa sieć Baker & McKenzie, która zdetronizowała ubiegłorocznego lidera – również międzynarodową strukturę: DLA Piper. Analitycy z LB podliczyli, że w porównaniu z 2008 r. łączne przychody kancelarii z ich listy spadły o 4,5 mld dol., do poziomu 74,6 mld. Od 12 do 14 proc. mniejsze były obroty znanych z polskiego rynku sieciówek: DLA Piper, Clifford Chance, Linklaters czy Allen & Overy. A jeszcze w 2007 r. przychody biur z zestawienia wzrosły średnio o
17 proc. O 18 proc. zaś w ostatnich dwóch latach zmalały zyski największych graczy w branży, szacowane przez LB w 2009 r. na 27,25 mld dol. Trzeba było zacisnąć pasa. Kancelarie zaoszczędziły prawie 3,9 mld na kosztach. I to raczej nie na przesiadkach z lotniczej klasy business do economy. Musiały zwalniać prawników, a nawet zamykać słabsze oddziały. Jak podają autorzy rankingu LB Global 100, pod nóż poszło w sumie 2600 profesjonalistów (2 proc. zatrudnienia w firmach z listy). Średni wskaźnik zyskowności na tym rynku wynosił jednak w zeszłym roku 33 proc. Za takie liczby szefowie przedsiębiorstw z niektórych innych sektorów gospodarki daliby się pokroić.
[srodtytul]U nas ryneczek[/srodtytul]