Z lojalnością prawników różnie bywa

O prawnikach odchodzących z kancelarii nie tylko z klientami, ale też z istotnymi informacjami, oraz o obsłudze Euro 2012 i ponad tysiącu „nabitych w mBank” – z Krzysztofem Wierzbowskim, adwokatem i partnerem zarządzającym w kancelarii Wierzbowski Eversheds rozmawia Ewa Usowicz.

Publikacja: 03.03.2014 08:20

Krzysztof Wierzbowski

Krzysztof Wierzbowski

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Rz: Jak się prowadzi sprawę pozwu zbiorowego „nabitych w mBank", ?w której jest... 1247 powodów?

Krzysztof Wierzbowski:

To duże wyzwanie organizacyjne, logistyczne ?i komunikacyjne. Z jednej strony  trzeba zachować poufność w stosunku do każdego powoda, z drugiej – zapewnić wszystkim dostęp do informacji związanych z procesem. Potrzebna jest więc praca nie tylko zespołu prawników, ale też działów finansów (prowadzenie znacznej liczby transakcji w   rozliczeniach z klientami) czy marketingu (komunikacja z klientami).  To niełatwe zadanie, ale – jak widać – możliwe do wykonania. Wygraliśmy proces w pierwszej instancji. Sąd uznał, że możliwość zmiany oprocentowania kredytów we frankach na podstawie arbitralnej decyzji zarządu jest sprzeczna z prawem. Orzekł też, że bank pobierał od klientów zawyżone raty. ?W marcu czeka nas rozprawa apelacyjna.

Czy proces, o którym wiadomo, że będzie głośny i precedensowy, wzięliście państwo  ?z powodów wizerunkowych, czy też kancelaria jest w stanie na nim realnie zarobić?

Precedensowy charakter sprawy i kwestia wizerunkowa są oczywiście istotne. Rzecz jasna, musimy też jednak na tym zarobić, ?bo to dla kancelarii czasochłonne zaangażowanie prawników.

Jakie koszty ponoszą pozwani?

Nie mogę wchodzić w szczegóły umów ?z klientami. Powiem więc może tyle, że opłaty zostały skalkulowane tak, aby były ?do przyjęcia dla klientów, ale też miały biznesowy sens dla kancelarii.

To po ile ci ludzie płacą? Po parę tysięcy złotych?

Różnie, bo roszczenia klientów nie są jednakowe. Koszty zależą też m.in. od tego, na jakim etapie dana osoba przystąpiła do sprawy. Nie chcę jednak ujawniać szczegółów – zarówno ze względu na poufność, jaką jestem winien klientom, jak ?i przez wzgląd na szczegóły naszej kuchni biznesowej. To nasza przewaga konkurencyjna, że wiemy, jak skalkulować wynagrodzenie przy tego rodzaju procesie, aby było dla kancelarii opłacalne. Zapewniam jednak, że samodzielne dochodzenie roszczeń przeciwko bankowi byłoby nie tylko trudniejsze, ale i droższe niż w grupie. Zasada, że duży może więcej, ?z pewnością się tu sprawdza.

W sprawach pozwów zbiorowych stanęliście państwo także po drugiej stronie barykady...

Tak, nie reprezentujemy wyłącznie powodów. Broniliśmy też serwisu chomikuj.pl, pozwanego przez 15 wydawców. Sąd orzekł, że ich roszczenia nie mogą być rozpatrywane w postępowaniu grupowym. Doradzamy ?też przedsiębiorcom, którym grozi pozew zbiorowy, jak go uniknąć. Dla firmy oznacza to bowiem często duże ryzyko, w tym wizerunkowe.

Jak to się stało, że, zdaje się, karnista wziął się za obsługę biznesu?

Wybrałem studia prawnicze, bo  chciałem być sędzią w sprawach nieletnich. Moja wizja, że będę im prostował życiowe ścieżki, zderzyła się jednak z PRL-owską rzeczywistością – również w sądach rodzinnych. Zacząłem pracować nad doktoratem w Instytucie Prawa Karnego UW. Równolegle ukończyłem aplikację sędziowską, ale praca w wydziale karnym sądu w 1982 roku nie była dobrym pomysłem...  W toku tej aplikacji odkryłem dla siebie prawo cywilne, które mnie zafascynowało. Dostałem się więc na aplikację adwokacką i zacząłem pracować w zespole adwokackim. Pierwsza większa sprawa, którą się zajmowałem, była właśnie gospodarcza. Dotyczyła rozliczenia szkód, jakie powstały podczas zimy stulecia w wielkim kompleksie szklarni.

Niedługo potem w cenie zaczęły być osoby, które znają kodeks handlowy i potrafią zakładać spółki z udziałem zagranicznym. ?Do tego trzeba było mówić po angielsku. Odważyłem się i zacząłem obsługiwać zagraniczne firmy, takie jak DuPont, Bosch, Siemens, Subaru, Ameritech.

Ile zleceń pozyskujecie państwo dzięki międzynarodowemu brandowi?

Nie mniej niż 30 proc.

Czy w ten sposób kancelaria pozyskała też obsługę Euro 2012?

Musieliśmy złożyć ofertę, podobnie jak inne firmy. Naszą przewagą była praktyka sportowa Eversheds i doświadczenia ?z przygotowywania wcześniej zwycięskiej oferty na igrzyska olimpijskie w Londynie.

Z czym było najwięcej pracy przy Euro 2012?

Na pewno w sprawach dotyczących powstawania infrastruktury – zarówno sportowej, jak i komunikacyjnej. Ale spektrum zagadnień było bardzo szerokie – obejmowało m.in. ruch między Polską ?a Ukrainą, ochronę praw własności intelektualnej czy kwestie finansowe.

No to wreszcie wiadomo, kto „załatwił" ?dla UEFA zwolnienie u nas z wszelkich podatków...

To oczywiście wymóg UEFA – nie znam kraju, któremu udałoby się opodatkować mistrzostwa. Podobnie jest z FIFA i MKOl. Zasada jest taka, że gospodarzem imprezy są właśnie te organizacje, a kraj goszczący ma przygotować scenę dla zawodów. Musi się dostosować do wymogów takich organizacji ?i podjąć wiele jednostronnych zobowiązań. Duże igrzyska to oczywiście ogromny impuls prorozwojowy, jeżeli stadiony nie straszą potem pustkami...

A kto pisał ten słynny kontrakt dla szefa Narodowego Centrum Sportu, który gwarantował mu wysokie premie mimo niedoróbek i opóźnień w budowie stadionu?

Nie wiem. Nie nasza kancelaria, jeśli o to pani pyta.

Jakie sprawy były w pana karierze najciekawsze?

Wszelkie pionierskie, które wiązały się ?z nowymi dziedzinami, takimi jak np. prawo telekomunikacyjne czy prawo konkurencji. To było zawsze ciekawe wyzwanie intelektualne. Prowadziłem m.in. pierwszy spór Centertela przed UOKiK.

Lubię też sprawy o wymiarze strategicznym, których nie da się łatwo ocenić z punktu widzenia naszego prawa. Takie wynikają m.in. z traktatów o dwustronnej ochronie inwestycji. To, co słuszne z punktu widzenia polskiego prawa, bywa ryzykowne na gruncie prawa międzynarodowego.

Czy w kryzysie warto stawiać na specjalizację?

Tak, chociaż w większych kancelariach musi jej jednak towarzyszyć dywersyfikacja usług i wybór dziedzin praktyki. Z całą pewnością nie da się być specjalistą we wszystkim –  choćby dlatego, że w zależności od dziedziny  różne bywają modele pracy, rozliczeń czy profil klientów. Po prostu pewne praktyki, np. oparte na zupełnie innej stopie rentowności  czy niedające możliwości współpracy zespołów ze względu na zupełnie inną klientelę, nie powinny funkcjonować w jednej kancelarii.

Czy w ostatnim czasie musieliście państwo obniżyć stawki?

Staraliśmy się ich raczej nie podwyższać. Klienci coraz częściej domagają się określenia nieprzekraczalnego budżetu obsługi prawnej. Aby wyjść  na swoje, staramy się więc jak najlepiej oszacować naszą wydajność i obniżać koszty pracy. Sprzyja temu m.in. budowanie właściwego do danego projektu zespołów prawników ?czy usprawnianie pracy dzięki systemom elektronicznym.

Obserwuję, że klienci, którym udało się  wywalczyć od jakiejś kancelarii niższe stawki, często dążą do tego, aby nadal je obniżać. Zwykle dopóty, dopóki... nie dotknie ich boleśnie jakość świadczonych usług.

O czym warto pamiętać, gdy gospodarka spowalnia?

O tym, że to, co wczoraj było świetne, jutro może być już niewystarczające. Trzeba więc umieć dostosować się do rynku i stawiać na innowacyjność na różnych płaszczyznach – merytorycznej, produktowej czy ?w relacjach z klientami.

Wiadomo, że zaczyna brakować pracy dla prawników, i widać to również w Warszawie. W najgorszej sytuacji są właśnie te osoby, które nie potrafiły się dostosować do nowych sposobów wykonywania zawodu lub które nie radzą sobie z postępem technologicznym.

Z drugiej strony, choć na rynku jest wielu chętnych do pracy, często bardzo trudno znaleźć właściwą osobę. Plagą  staje się masowe rozsyłanie CV przez aplikantów, którzy piszą, że są w stanie wnieść „wiele" ?do kancelarii (choć nie bardzo wiadomo  co), ?i deklarują, że „są gotowi się spotkać". Pomijając styl tych ofert, najgorsze jest to, ?że ci ludzie kompletnie nie myślą o tym, jak wyróżnić się z tłumu.

Czy w tym zawodzie można jeszcze liczyć na lojalność kolegów po fachu?

Tak, choć oczywiście różnie z tym bywa. Miałem swój udział w tym, że w naszych zasadach wykonywania zawodu znalazł się zapis, że adwokat współpracujący z daną kancelarią czy spółką  powinien zachować lojalność także po rozstaniu się z nimi. Niestety, prawnicy odchodzą czasem nie tylko z klientami czy pracownikami, ale też ?z informacjami czy danymi, które później wykorzystują, konkurując z byłymi kolegami.

Miał pan tego rodzaju problemy również ?u siebie?

Tak, podobnie jak wiele innych kancelarii. To przykre, gdy przez lata inwestuje się w rozwój danej praktyki, a prawnik traktuje ją jak swoją własność i uważa, że to wyłącznie jego zasługa i może ją sobie przenieść gdzie indziej.

Poza tym warto pamiętać, że jeśli ktoś odnosi sukcesy w jednej kancelarii, to wcale nie oznacza, że powiedzie mu się również ?w innej. Często dana osoba odnosi sukcesy dlatego, że pracuje w pewnym środowisku,  ma zapewnione określone wsparcie. Niestety, nie każdy potrafi realnie ocenić swoją pozycję na rynku.

Skoro już jesteśmy przy rozstaniach, to co się takiego wydarzyło, że w ubiegłym roku odeszło z państwa kancelarii kilkoro prawników  wraz ?z zespołami, kierujących istotnymi praktykami ?– m.in. Lech Giliciński, Małgorzata Modzelewska de Raad i Tomasz Korczyński?

Każda z tych osób odeszła w innym terminie i z zupełnie innych powodów, których nie chcę komentować. To nie oznacza, rzecz jasna, że te praktyki u nas zniknęły – nadal prowadzimy postępowania upadłościowe, i to w wymiarze międzynarodowym, oraz sprawy z  zakresu prawa konkurencji i partnerstwa publiczno-?-prywatnego.

Faktem jest jednak, że czasem nie ma innego wyjścia niż rozstanie. Bywa, że prawnik zaczyna opierać swoją praktykę na kliencie czy klientach, którzy popadają w konflikt interesów z innym ważnym klientem kancelarii. Wtedy ma bardzo małe pole manewru. Może albo zrezygnować ze swoich klientów ?i zaryzykować osłabienie praktyki, albo odejść, aby tę praktykę chronić. Sam znalazłem się kiedyś w takiej sytuacji, współpracując z jedną z firm z wielkiej czwórki. Świetnie wspominam te czasy, ?ale w pewnym momencie nastąpił konflikt interesów – na gruncie nowych regulacji prawnicy powiązani z audytorem nie mogli pracować dla klientów, którzy są jednocześnie obsługiwani przez tego audytora. Musiałem więc odejść, aby zachować najważniejszych klientów.

Rz: Jak się prowadzi sprawę pozwu zbiorowego „nabitych w mBank", ?w której jest... 1247 powodów?

Krzysztof Wierzbowski:

Pozostało 99% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów