Olga Deregowa z Ukrainy od dwóch tygodni studiuje zarządzanie we francuskiej szkole biznesu EDHEC w Lille. Studia licencjackie skończyła w Kijowie, ale dyplom magistra postanowiła zrobić za granicą. Koszt studiów, czyli 21 tys. euro za dwa lata studiów, finansuje jej mama. – To rodzinna inwestycja w moją przyszłość. Dyplom dobrej, znanej w Europie uczelni będzie przepustką do kariery w międzynarodowych firmach – mówi z przekonaniem drobna blondynka, która wraz z koleżankami z roku – Rosjankami i Chinkami – oprowadza nas po nowo otwartym kampusie w Lille.
[srodtytul]Globalna rekrutacja [/srodtytul]
Oliver Oger, dziekan EDHEC, przyznaje, że w nowy kampus – zbudowany wedle najlepszych amerykańskich wzorów – uczelnia zainwestowała z myślą o studentach z zagranicy. To przede wszystkim oni mają w najbliższych latach być motorem wzrostu szkoły, która chce zwiększyć udział międzynarodowych słuchaczy z 20 do 40 proc. (do 2,5 tys. osób).
Plany EDHEC są przykładem widocznego od kilku lat trendu do umiędzynarodowienia europejskiej edukacji, zwłaszcza programów skierowanych do przyszłych i obecnych menedżerów. Dla uczelni, zwłaszcza ekonomicznych, to nie tylko kwestia dodatkowych przychodów, ale też jakości wykształcenia, w którym rośnie znaczenie wielokulturowości.
– Umiędzynarodowienie uczelni jest odpowiedzią na potrzeby pracodawców, którzy prowadząc biznes w globalnej skali, chcą też rekrutować absolwentów z różnych państw. Musimy więc sprostać takiej mię rekrutacji – wyjaśnia Richard Perrin, dyrektor międzynarodowego marketingu w EDHEC.