Studia w wielokulturowym tyglu

Na uczelniach rośnie udział studentów i wykładowców z zagranicy. To odpowiedź na coraz bardziej wygórowane potrzeby pracodawców

Publikacja: 29.09.2010 02:17

Oliver Oger, dziekan EDHEC, chce w najbliszych latach zwiększyć do 40 procent udział studentów z zag

Oliver Oger, dziekan EDHEC, chce w najbliszych latach zwiększyć do 40 procent udział studentów z zagranicy

Foto: Rzeczpospolita

Olga Deregowa z Ukrainy od dwóch tygodni studiuje zarządzanie we francuskiej szkole biznesu EDHEC w Lille. Studia licencjackie skończyła w Kijowie, ale dyplom magistra postanowiła zrobić za granicą. Koszt studiów, czyli 21 tys. euro za dwa lata studiów, finansuje jej mama. – To rodzinna inwestycja w moją przyszłość. Dyplom dobrej, znanej w Europie uczelni będzie przepustką do kariery w międzynarodowych firmach – mówi z przekonaniem drobna blondynka, która wraz z koleżankami z roku – Rosjankami i Chinkami – oprowadza nas po nowo otwartym kampusie w Lille.

[srodtytul]Globalna rekrutacja [/srodtytul]

Oliver Oger, dziekan EDHEC, przyznaje, że w nowy kampus – zbudowany wedle najlepszych amerykańskich wzorów – uczelnia zainwestowała z myślą o studentach z zagranicy. To przede wszystkim oni mają w najbliższych latach być motorem wzrostu szkoły, która chce zwiększyć udział międzynarodowych słuchaczy z 20 do 40 proc. (do 2,5 tys. osób).

Plany EDHEC są przykładem widocznego od kilku lat trendu do umiędzynarodowienia europejskiej edukacji, zwłaszcza programów skierowanych do przyszłych i obecnych menedżerów. Dla uczelni, zwłaszcza ekonomicznych, to nie tylko kwestia dodatkowych przychodów, ale też jakości wykształcenia, w którym rośnie znaczenie wielokulturowości.

– Umiędzynarodowienie uczelni jest odpowiedzią na potrzeby pracodawców, którzy prowadząc biznes w globalnej skali, chcą też rekrutować absolwentów z różnych państw. Musimy więc sprostać takiej mię rekrutacji – wyjaśnia Richard Perrin, dyrektor międzynarodowego marketingu w EDHEC.

Jego opinię potwierdza to najnowszy ranking brytyjskiego dziennika „Financial Times”, który porównuje 65 najlepszych studiów z zarządzania na świecie. Jedną z trzech ocenianych w nim kategorii jest różnorodność, w tym udział zagranicznych wykładowców i studentów z zagranicy, który systematycznie rośnie.

Jak podkreślają autorzy rankingu „FT”, z roku na rok zwiększa się umiędzynarodowienie uczelni, podobnie jak mobilność studentów, do której przyczynił się zresztą tzw. system boloński. Zharmonizował on system wyższej edukacji 29 państw Europy, wprowadzając m.in. jednolity podział na studia I stopnia (licencjackie i inżynierskie) i II stopnia (magisterskie) oraz punktowy system zaliczania, co zachęca do łączenia nauki w kraju i za granicą.

W rezultacie, o ile przed pięcioma laty na uczelniach ocenianych w rankingu „FT” cudzoziemcy stanowili 26 proc. studentów pierwszego roku, o tyle teraz ich udział sięga już 36 proc. Co prawda wciąż daleko im do rekordu brytyjskich szkół biznesu, w których ok. 85 proc. studentów zarządzania to cudzoziemcy, ale uczelnie z innych państw szybko nadrabiają zaległości. We francuskich szkołach biznesu, które zdominowały tegoroczny ranking, odsetek zagranicznych studentów wzrósł w ciągu pięciu lat niemal dwukrotnie, z 16 do prawie 29 proc.

[srodtytul]Nie tylko promocja[/srodtytul]

Polskie uczelnie dopiero uczą się rywalizacji o zagranicznych studentów; według danych GUS ich umiędzynarodowienie nie przekracza 1 proc. Bliżej europejskiej niż krajowej średniej są dwie uczelnie, które znalazły się (już po raz drugi) w tegorocznym rankingu FT: Akademia Koźmińskiego i Szkoła Główna Handlowa.

Zdaniem Ewy Barlik, rzecznika Akademii Koźmińskiego, gdzie już co czwarty student magisterskich studiów dziennych pochodzi spoza Polski, uznanie ekspertów rankingu „FT” przekłada się na sukces rekrutacyjny. Od października studia na anglojęzycznym zarządzaniu w ALK podejmie dwukrotnie więcej cudzoziemców niż rok wcześniej i stanowią oni już ponad połowę z 202 studentów I roku.

W SGH w minionym roku akademickim uczyło się ponad 530 cudzoziemców, w tym 260 na studiach dziennych. – Umiędzynarodowienie studiów stanowi poważny wskaźnik rozwoju uczelni – podkreśla Marcin Poznań, rzecznik SGH, która promuje się na zagranicznych serwisach i targach edukacyjnych i rozwija współpracę z zagranicznymi uczelniami.

Oliver Oger podkreśla, że kluczowa dla skutecznej promocji uczelni jest jakość kadry. A ta kosztuje, gdyż roczne zarobki dobrych, doświadczonych wykładowców wynoszą 150 – 200 tys. euro rocznie (plus bonus). – Na wykładowców ze światowej ligi możemy liczyć wtedy, gdy mamy silny zespół badawczy, z mocną marką w danej dziedzinie. Trzeba więc zadbać o rozwój badań i ich popularyzację na szerszym forum – podkreśla dziekan EDHEC. Dlatego uczelnia, która wyspecjalizowała się w badaniach nad rynkiem finansowym i ryzykiem, wzięła przykład z firm doradczych i publikuje wyniki swych analiz w dopracowanych graficznie raportach, gdzie nieodzowną częścią jest zwięzłe streszczenie, czyli executive summary.

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki:

[mail=a.blaszczak@rp.pl]a.blaszczak@rp.pl[/mail][/i]

Olga Deregowa z Ukrainy od dwóch tygodni studiuje zarządzanie we francuskiej szkole biznesu EDHEC w Lille. Studia licencjackie skończyła w Kijowie, ale dyplom magistra postanowiła zrobić za granicą. Koszt studiów, czyli 21 tys. euro za dwa lata studiów, finansuje jej mama. – To rodzinna inwestycja w moją przyszłość. Dyplom dobrej, znanej w Europie uczelni będzie przepustką do kariery w międzynarodowych firmach – mówi z przekonaniem drobna blondynka, która wraz z koleżankami z roku – Rosjankami i Chinkami – oprowadza nas po nowo otwartym kampusie w Lille.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Praca
Polscy seniorzy są chętni do dłuższej pracy. Jak im to ułatwić?
Praca
Polacy będą pracować krócej? Wkrótce ruszy pilotaż
Praca
Amerykanie wertują oferty pracy w Wielkiej Brytanii
Praca
Cyfrowe przyspieszenie w obsłudze pracowników z zagranicy
Praca
Jak przetrwać zwolnienie: rady dla zwalnianych i zwalniających
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem