Pracy może być więcej

Zamiast rzetelnych argumentów przeciwnicy umów czasowych grają na emocjach, spychając obrońców elastyczności rynku pracy niemal do pozycji oszołomów – pisze były wiceprezes FOR

Publikacja: 01.02.2012 01:26

Pracy może być więcej

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

Umowy na czas określony zostały w Polsce zdemonizowane. Nagminne określanie ich jako śmieciowe uniemożliwia prowadzenie merytorycznej debaty na temat strukturalnych reform rynku pracy. A przecież tylko takie reformy, a nie doraźne interwencje polityków, mogą trwale wzmocnić bodźce firm do tworzenia nowych miejsc pracy. Zamiast rzetelnych argumentów, podpartych wynikami badań, przeciwnicy umów czasowych grają na emocjach, używają w dyskusji populistycznej etykietki, która spycha obrońców elastyczności rynku pracy niemal do pozycji oszołomów (kto rozsądny śmie twierdzić, że umowy śmieciowe są dobre dla pracowników?).

Tymczasem wyniki licznych badań międzynarodowych dowodzą, że nadmierna ochrona pracowników przed zwolnieniem powoduje bezrobocie, szczególnie osób młodych, bez odpowiedniego doświadczenia zawodowego oraz kobiet, zarówno przed, jak i po urodzeniu dziecka. Kraje, które mają restrykcyjne przepisy prawa pracy (np. Francja, Hiszpania, Włochy), cechuje niższa dynamika wzrostu liczby pracujących i niższe stopy zatrudnienia niż państwa z elastycznym prawem pracy (np. USA, Irlandia, Dania). Wysoka ochrona przed zwolnieniem sprawia, że nawet w okresach ożywienia gospodarczego firmy niechętnie zwiększają liczbę pracowników. Sztywne prawo pracy hamuje przepływy pomiędzy bezrobociem a zatrudnieniem, a w efekcie istotnie zwiększa odsetek osób, które długotrwale nie mogą podjąć pracy, czyli utrwala bezrobocie.

Kto korzysta na elastyczności

W 2010 r. udział pracowników zatrudnionych na czas określony w Polsce wynosił ponad 27 proc. i był najwyższy w całej UE. Trzeba jednak zaznaczyć, że aż 90 proc. z nich pracowało na podstawie kodeksowych umów o pracę na czas określony, a jedynie 10 proc. na podstawie umów-zleceń lub o dzieło. Oznacza to, że niemal wszyscy pracownicy czasowi w Polsce odprowadzają składki na ubezpieczenie społeczne, mają prawo do urlopu, zasiłku chorobowego i gromadzą oszczędności na przyszłą emeryturę. Oprócz możliwości utraty pracy w ciągu dwóch tygodni bez podania przyczyny większość pracowników czasowych w Polsce ma więc takie prawa pracownicze jak osoby zatrudnione na stałe.

Problemem prawa pracy w Polsce jest nieracjonalna ochrona zatrudnionych na stałe

Zwolenników liberalizacji rynku pracy w Polsce traktuje się często jako bezdusznych technokratów, dbających jedynie o interes pracodawców. Tymczasem na uelastycznieniu umów czasowych korzystają zarówno firmy, które wówczas nie boją się zwiększyć zatrudnienia, jak i pracownicy, którzy łatwiej mogą znaleźć legalną pracę. Dzięki deregulacji umów czasowych wśród młodych osób  zmniejsza się ryzyko bezrobocia, a w efekcie mogą się szybko usamodzielnić finansowo. Nie bez przyczyny najwyższy w Europie odsetek młodych mężczyzn mieszkających razem z rodzicami jest we Włoszech, gdzie restrykcyjne prawo pracy blokuje im wejście na rynek pracy.

Czas ograniczyć ochronę

To, że pracownicy czasowi najczęściej nie mają zdolności kredytowej i nie mogą za pożyczone pieniądze kupić mieszkania, nie stanowi żadnego merytorycznego argumentu za ograniczeniem stosowania umów czasowych w Polsce. W bogatych krajach UE, które uniknęły krachu na rynku nieruchomości (np. w Niemczech), własna nieruchomość jest dobrem luksusowym.

Tam większość młodych osób wynajmuje mieszkanie, traktując to jako coś normalnego w przeciwieństwie do  zaciągania kredytu. Nieracjonalne ułatwienia w dostępie do kredytów hipotecznych w USA, Hiszpanii czy Irlandii osobom, które obiektywnie nie powinny się zadłużyć, przyczyniły się do powstania globalnego kryzysu finansowego. Paradoksalnie, skutki tego załamania najsilniej odczuwają osoby młode.

Zamiast demonizować umowy czasowe, lepiej skupić się na reformach, które rzeczywiście mogą zwiększyć zatrudnienie

Problemem prawa pracy w Polsce nie jest nadmierna elastyczność umów czasowych, ale nieracjonalna ochrona przed zwolnieniem pracowników zatrudnionych na stałe. Analogiczny problem mają także Hiszpanie, Portugalczycy czy Włosi, którzy w przeszłości z powodu sprzeciwu związków zawodowych (tak zresztą jak w Polsce) uelastycznili jedynie umowy czasowe, pozostawiając wyjątkowo restrykcyjne bariery w rozwiązywaniu stałych umów o pracę. W efekcie wykształcił się w nich tzw. rynek dualny, który polega na tym, że obok pracowników z umowami czasowymi, których można łatwo zwolnić, istnieje spora grupa osób uprzywilejowanych, którzy nie muszą się bać o utratę posady. Ostatnio jednak np. Portugalia pod presją MFW i rynków finansowych znosi bariery w rozwiązywaniu stałych umów, aby zmniejszyć dualizm na rynku pracy i wzmocnić bodźce firm do zwiększenia zatrudnienia.

Więcej pracujących

Choć pracodawcy rzadziej inwestują w podnoszenie kwalifikacji zawodowych pracowników czasowych niż zatrudnionych na stałe, to jednak w Polsce osoby zatrudnione czasowo mają aż trzykrotnie większe szanse na zdobycie stałej pracy niż bezrobotni. Wśród zatrudnionych na czas określony prawdopodobieństwo zdobycia stałej pracy rośnie wraz z poziomem wykształcenia. Im jest ono lepsze, tym w większym stopniu umowy czasowe stanowią dla nich jedynie przejściowy etap w karierze zawodowej. Bez wątpienia umowy czasowe obniżają jednak ryzyko bezrobocia.

Mimo że deregulacja wyłącznie umów czasowych w krajach rozwiniętych i w Polsce doprowadziła do powstania dualnego rynku pracy, to jednocześnie przyczyniła się do wzrostu liczby pracujących, zwłaszcza kobiet i osób młodych. Wzrost zatrudnienia wynikający z tych częściowych reform rynku pracy byłby znacząco większy, gdyby jednocześnie zlikwidowano bariery w rozwiązywaniu stałych umów o pracę. Bez liberalizacji umów czasowych mielibyśmy jednak dzisiaj w Polsce nie tylko wyższe bezrobocie osób młodych, ale także większy udział bezrobocia długookresowego.

Reformy są konieczne

Zamiast demonizować umowy czasowe, lepiej skupić się na reformach, które rzeczywiście mogą zwiększyć zatrudnienie osób młodych i jednocześnie zmniejszyć skalę podziału na polskim rynku pracy na pracowników ze stałymi i czasowymi umowami o pracę.

Po pierwsze, do tego niezbędna jest likwidacja administracyjnych barier w rozwiązywaniu stałych umów o pracę. Tylko wtedy firmy zaczną chętniej niż obecnie zatrudniać nowych pracowników na czas nieokreślony. Uelastycznienie stałych umów o pracę poprawi warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce, zwiększy atrakcyjność inwestycyjną naszego kraju, a w efekcie przyczyni się do wzrostu popytu na pracę i wzmocni tempo rozwoju gospodarki.

Po drugie, konieczne jest wprowadzenie identycznego, krótkiego okresu wypowiedzenia niezależnie od rodzaju umowy o pracę. W przypadku zatrudnienia u danego pracodawcy trwającego nie dłuższej niż rok, ustawowy okres wypowiedzenia nie powinien być dłuższy niż dwa tygodnie, czyli tyle, ile obecnie stosuje się dla umów na czas określony. W przypadku dłuższego stażu pracy okres wypowiedzenia nie powinien być natomiast dłuższy niż miesiąc, jak jest np. w Bułgarii czy Rumunii. Warto zaznaczyć, że w USA czy Danii w ogóle nie ma ustawowych terminów wypowiedzenia, a strony ustalają to indywidualnie podczas zawierania umowy o pracę.

Po trzecie, do likwidacji dualizmu na rynku pracy w Polsce potrzebne jest obniżenie pozapłacowych kosztów pracy, które często zmuszają firmy do zastępowania umów o pracę przez umowy cywilnoprawne. Biorąc pod uwagę konieczność równoważenia finansów publicznych, można rozważyć wprowadzenie niższych składek na ubezpieczenie społeczne płaconych przez pracodawców w przypadku zatrudniania osób, które dopiero wchodzą na rynek pracy. Takie preferencyjne traktowanie mogłoby obowiązywać np. przez pierwszy rok czy dwa lata budowania zawodowego stażu. Szybkie znalezienie zatrudnienia przez osoby młode ma wyjątkowo duże znaczenie dla perspektyw ich rozwoju zawodowego i poziomu wynagrodzeń w przyszłości. Podjęcie pierwszej pracy to nie tylko sposób na zarobienie pierwszych własnych pieniędzy, ale przede wszystkim szansa na zdobycie doświadczenia, od którego zależy wzrost wynagrodzeń w przyszłości. Koniecznym elementem obniżania kosztów pracy powinno być wstrzymanie podwyżek płacy minimalnej.

Elastyczność to klucz

Nie bójmy się liberalizacji prawa pracy, bo wbrew powszechnej opinii zyskają na niej głównie pracownicy. Szczególnie kobiety wracające na rynek pracy i osoby bez doświadczenia zawodowego zwiększą swoje szanse na legalne zatrudnienie. Ponadto utrata pracy nie musi być znaczącym problemem dla pracownika, jeśli tylko podjęcie nowego zatrudnienia jest relatywnie łatwe. Prawo pracy powinno być na tyle elastyczne, aby sprzyjało bezpieczeństwu szybkiego podjęcia pracy, a nie długotrwałego zatrudnienia w jednym przedsiębiorstwie.

Autor jest głównym ekonomistą Invest-Banku, wcześniej pełnił funkcję wiceprezesa Forum Obywatelskiego Rozwoju

Praca
Polscy seniorzy są chętni do dłuższej pracy. Jak im to ułatwić?
Praca
Polacy będą pracować krócej? Wkrótce ruszy pilotaż
Praca
Amerykanie wertują oferty pracy w Wielkiej Brytanii
Praca
Cyfrowe przyspieszenie w obsłudze pracowników z zagranicy
Praca
Jak przetrwać zwolnienie: rady dla zwalnianych i zwalniających
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem