Dyskusja na temat wysokości wieku emerytalnego nie jest łatwa, najważniejsze bowiem argumenty nie są intuicyjne. W PRL, w starym systemie emerytalnym, sprawa była dość jasna. Państwo gwarantowało określony poziom emerytury, a im wcześniej udało się na nią komuś przejść, tym więcej zyskiwał. Na wysokość emerytury staż pracy miał bowiem niewielki wpływ. W państwie, które udawało, że płaci, trzeba było też udawać, że się pracuje. Ucieczka na jak najwcześniejszą emeryturę była z punktu widzenia przeciętnego obywatela uzasadniona i racjonalna. Dałem przykład PRL jako skrajny, ale w większości krajów rozwiniętych dominował system, w ramach którego obiecywano konkretny poziom emerytury, nieuzależniony od poziomu wpłaconych składek. Jeśli był on w znikomym stopniu zależny od stażu pracy, naturalnie zachęcał do wcześniejszego przejścia na emeryturę. Długi okres funkcjonowania takich rozwiązań emerytalnych wytworzył odpowiednie zachowania społeczne i postawy. Choćby taką, że kobiety wcześniej przechodzące na emeryturę zajmowały się wnukami, nie wspominając o głębokim przekonaniu, że niski wiek emerytalny neutralizuje bezrobocie wśród młodych. Zauważmy, że potrzeba zajmowania się wnukami wynikała głównie ze słabości rozwiązań w zakresie zarówno opieki nad małym dzieckiem (brak odpowiedniej liczby przedszkoli), jak i elastycznych form zatrudnienia dla kobiet.
Dlaczego Francja straciła konkurencyjność
W nowym systemie emerytalnym wczesna emerytura musi być niska! W systemie, w którym emerytura zależy od wysokości wpłaconych składek i wieku zakończenia aktywności zawodowej, wczesny wiek emerytalny oznacza niższy kapitał podzielony przez większą liczbę lat. Szczególnie dotyczy to kobiet, które dziś mogą przechodzić na emeryturę o pięć lat wcześniej niż mężczyźni. To tak naprawdę w ich interesie jest późniejszy wiek emerytalny, bo inaczej będą skazane na bieda-emerytury.
W kwestii rynku pracy potrzebne jest dłuższe wyjaśnienie. Myślenie o zastępowalności miejsc pracy zwalnianych przez osoby przechodzące na emeryturę i tych,
którzy wchodzą na rynek pracy, jest wciąż silnie obecne. Kandydat socjalistów we francuskich wyborach prezydenckich Francois Hollande głosi dokładnie takie poglądy, zapowiadając obniżkę wieku emerytalnego. I to we Francji, gdzie podobne myślenie przyświecało skróceniu tygodnia pracy do 35 godzin, a w efekcie doprowadziło do znacznej utraty konkurencyjności przez francuską gospodarkę i wzrostu bezrobocia. Jeśli pracuje się mniej za tyle samo, to koszt wytworzenia danego produktu rośnie. Staje się on droższy od takiego samego towaru wytwarzanego, np. w Niemczech przy dłuższym tygodniu pracy. Francuzi wycofali się po latach z tego pomysłu, bo zamiast – zgodnie z intencjami – pomagać ludziom, 35-godzinny tydzień pracy zwiększał bezrobocie. Takie zależności są trudne do uchwycenia, gdyż ci, którzy korzystają z krótszego tygodnia pracy, zwykle nie zauważają tych, którzy pracę tracą, i tych, którzy nie mogą jej znaleźć.
Wcześniejsze emerytury to większe bezrobocie
Podobnie jest w przypadku emerytur. Na początku polskiej transformacji uznawano, że wcześniejsze emerytury są sposobem na zmniejszenie bezrobocia. Ale kiedy się okazało, że w ciągu jednego roku (1991) na emerytury przeszło pół miliona osób, a nie 100 tysięcy, jak to zwykle bywało, nagle trzeba było znaleźć dodatkowe źródło dochodów na pokrycie lawinowo rosnących wydatków emerytalnych. Dlatego też w pierwszych latach transformacji rząd został zmuszony do podwyżki składki zusowskiej z obowiązujących 38 proc. do 45 proc. Ci, którzy przeszli na wcześniejszą emeryturę, nie odczuli tej podwyżki, opuścili bowiem rynek pracy. Ci, którzy pracowali, nie odczuli też tego od razu, gdyż w tamtym okresie całość składki pokrywana była przez pracodawcę. Dopiero po pewnym czasie niektóre przedsiębiorstwa musiały ograniczyć przyszłe podwyżki płac czy też szukać oszczędności w innych obszarach działalności, włącznie ze zwalnianiem pracowników. Ale zwalniany dwa lata później pracownik nie jest w stanie dostrzec zależności pomiędzy utratą swego miejsca pracy a wyższym poziomem składki zusowskiej. Wysokie bezrobocie lat 90. niestety miało swe przyczyny w dobrych intencjach polityków zajmujących się polityką socjalną na początku lat 90. Wtedy byliśmy pionierami reform i błędy miały prawo się zdarzać. Dzisiaj jesteśmy mądrzejsi o tamte doświadczenia i skrajną nieodpowiedzialnością byłoby niewyciąganie wniosków z przeszłości!