Na bardzo szybki wzrost liczby nowych etatów liczy branża nowoczesnych usług dla biznesu. W ciągu najbliższych 2–3 lat zatrudnienie w sektorze może wzrosnąć z obecnych 120 tys. do nawet 200 tys. osób, jeśli tylko uda się przyciągnąć do Polski obsługę funduszy inwestycyjnych. Według reprezentującego zagranicznych inwestorów Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL) gotowe są już propozycje zmian w przepisach, które zachęciłyby międzynarodowe instytucje finansowe do ulokowania w Polsce swoich oddziałów. Nieoficjalnie się mówi, że nasz kraj jest na celowniku takich potentatów jak Bank of America Merrill Lynch, Morgan Stanley czy JP Morgan.
Jest o co walczyć, bo na terenie Unii Europejskiej działa 35,3 tys. funduszy zarządzających gigantycznymi aktywami o wartości przeszło 5,2 biliona euro. W dodatku sektor rośnie jak na drożdżach: w latach 2003–2013 jego wartość zwiększyła się o 74 proc. Według szefa ABSL i wiceprezesa Hewlett Packard Europe Jacka Levernesa, prócz dziesiątek tysięcy nowych etatów, obsługa funduszy przyniosłaby spore wpływy do budżetu państwa – do połowy 2015 roku ponad 2 mld zł z podatku PIT, CIT oraz VAT, a także wpływów do ZUS. – Do 2017 roku sektor finansów publicznych mógłby łącznie zyskać ponad 7 mld złotych. A Polska weszłaby do pierwszej dziesiątki państw świata najbardziej atrakcyjnych dla sektora finansów – twierdzi Levernes.
A w perspektywie są jeszcze inne korzyści. Chodzi m.in. o poprawę międzynarodowej konkurencyjności Polski i zwiększenie zakresu działania sektora usług. Od początku kryzysu jest on jedną z najszybciej rozwijających się branż polskiej gospodarki.
Przedsiębiorcy będą zatrudniać. Wiemy, w jakich branżach