Anna Wojda: wcześniejsza emerytura - ciastko dla emeryta

Do Polaków powoli dociera, że siły z upływem lat osłabną, uniemożliwiając dodatkowy zarobek, a emerytura już im nie urośnie. Coraz częściej decydują się więc na nieco dłuższą aktywność zawodową.

Aktualizacja: 19.02.2020 09:17 Publikacja: 18.02.2020 17:38

Anna Wojda: wcześniejsza emerytura - ciastko dla emeryta

Foto: AdobeStock

Gdy w październiku 2017 r. reforma obniżająca wiek emerytalny stawała się faktem, wielu rodaków życzliwie powitało możliwość skrócenia aktywności zawodowej. Rachunek wydawał się prosty: wezmą pieniądze z ZUS i nadal będą pracować. Wielu już nie na etacie, lecz na umowie o dzieło lub zlecenie. Szef nie da im zarobić tyle co poprzednio, bo przecież dostaną emeryturę, ale pozwoli do niej dorobić. Z zyskiem dla wszystkich: emeryt finalnie będzie miał więcej pieniędzy, a jego szef nie zapłaci od nowej umowy składek na ubezpieczenia społeczne. Podobnie prowadzący działalność gospodarczą: oni też korzystali ze świadczenia, wiedząc, że nadal będą mogli prowadzić firmę.

Czytaj także: Polacy nie spieszą się już z przejściem na emeryturę

Aż 88 proc. z przechodzących na emerytury po obniżeniu wieku emerytalnego złożyło wnioski natychmiast po uzyskaniu prawa do wypłaty z ZUS. Nie trafiały do nich argumenty, że za rok lub dwa uzyskają wyższe świadczenie. Ważne było tu i teraz. Wiadomo, że będąc emerytem i dorabiając, ma się od razu więcej w kieszeni. A co będzie za kilka lat – tym niewielu się przejmowało.

Polacy powoli uczą się jednak liczyć. Każdy dodatkowy rok pracy to emerytura wyższa nawet o 10 proc. Dlatego nie dość, że coraz częściej wstrzymują się z odpoczynkiem po osiągnięciu stosownego wieku (taką decyzję podejmuje już co trzeci Polak), to jeszcze zwiększa się grupa aktywnych zawodowo emerytów.

Rząd, obniżając wiek emerytalny, dął w medialną tubę, że można mieć ciastko i je zjeść. W ubiegłym roku były wiceminister w rządzie PiS z rozbrajającą szczerością oświadczył jednak, że emerytury będą nędzne. Zalecał, jak sobie radzić z głodowymi świadczeniami: „Trzeba dodatkowo się zabezpieczać. Dbać o zdrowie, kształcić, oszczędzać", a także „mieć więcej dzieci, przygotować się na dłuższą pracę" – zachęcał.

Nie karze się posłańca za złe wieści. Trąci jednak szyderstwem doradzanie zainteresowanym, by mieli więcej dzieci, bo na to już za późno. Podobnie, aby dłużej pracowali. Albo proponujemy dłuższy czas pracy, albo wcześniejsze emerytury. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. W taki oto sposób logika znów zwyciężyła pobożne życzenia.

Gdy w październiku 2017 r. reforma obniżająca wiek emerytalny stawała się faktem, wielu rodaków życzliwie powitało możliwość skrócenia aktywności zawodowej. Rachunek wydawał się prosty: wezmą pieniądze z ZUS i nadal będą pracować. Wielu już nie na etacie, lecz na umowie o dzieło lub zlecenie. Szef nie da im zarobić tyle co poprzednio, bo przecież dostaną emeryturę, ale pozwoli do niej dorobić. Z zyskiem dla wszystkich: emeryt finalnie będzie miał więcej pieniędzy, a jego szef nie zapłaci od nowej umowy składek na ubezpieczenia społeczne. Podobnie prowadzący działalność gospodarczą: oni też korzystali ze świadczenia, wiedząc, że nadal będą mogli prowadzić firmę.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Podatki
Nierealna darowizna nie uwolni od drakońskiego podatku. Jest wyrok NSA
Samorząd
Lekcje religii po nowemu. Projekt MEiN pozwoli zaoszczędzić na katechetach
Prawnicy
Bodnar: polecenie w sprawie 144 prokuratorów nie zostało wykonane
Cudzoziemcy
Rząd wprowadza nowe obowiązki dla uchodźców z Ukrainy
Konsumenci
Jest pierwszy wyrok ws. frankowiczów po głośnej uchwale Sądu Najwyższego
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej