Późniejsze zgłoszenie do lekarza nie zawsze wynika z winy matki. „W ciążę zaszłam w okresie karmienia pierwszego dziecka piersią. Zorientowałam się późno. Okazało się, że na wizytę u lekarza muszę czekać dwa miesiące. Poszłam prywatnie do ginekologa, ale był to już 22. tydzień ciąży. Czy ominie mnie becikowe?” – pyta czytelniczka.
Czasem trudno udowodnić wizytę. „MOPS odmówił mi becikowego, bo nie mam pieczątki za pierwszy trymestr ciąży. W tym czasie przebywałam za granicą. Trudno mi skontaktować się z tamtym lekarzem. Czy z tego powodu mam nie dostać becikowego?” – zastanawia się kolejna mama w liście do „Rz”.
[srodtytul]Wnioski do skutku[/srodtytul]
W sprawie nowych wymagań rzecznik praw dziecka interweniował w Ministerstwie Pracy. Ono zaś wystąpiło do Ministerstwa Zdrowia. „Najwięcej problemów wśród świadczeniobiorców i realizatorów świadczeń rodzinnych budzi ratio legis wprowadzenia dziesięciotygodniowego terminu, w trakcie którego kobieta powinna zgłosić się do lekarza. Ma to szczególne znaczenie, zważywszy na to, że wiele kobiet dowiaduje się o ciąży w okresie jej późniejszego zaawansowania. Jeszcze bardziej istotne jest to, że często zwłoka w wizycie u lekarza wynika nie z zaniedbania, ale z braku dostępności opieki medycznej” – czytamy w piśmie Marka Buciora, podsekretarza stanu w MPiPS, do Ewy Kopacz.
Resort pracy chciałby, aby Ministerstwo Zdrowia powiedziało, czy termin pierwszej wizyty może być późniejszy.
– Dziesiąty tydzień ciąży jest istotny z punktu widzenia zdrowia dziecka, więc z tego względu przesuwanie terminu pierwszego badania nie jest właściwe. Chcemy jednak, aby obowiązek okazywania zaświadczenia o opiece lekarskiej dotyczył wyłącznie tych kobiet, które 1 listopada były w co najwyżej dziesiątym tygodniu ciąży. W tej sprawie wystąpimy do MPiPS – zapowiada Piotr Olechno, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.