Parzenie kawy i kserowanie dokumentów – tak często wyglądają staże i praktyki studenckie. Może być jeszcze gorzej.
– Kiedy byłam aplikantką notarialną, na praktyki przyszła studentka piątego roku. Pani rejent bała się ją dopuścić do pisania aktów, a nawet ich projektów. Wysyłała ją na pocztę lub do sklepu. Raz kazała sprzątać toaletę. Dziewczyna chciała odejść, ale potrzebne jej było zaświadczenie na studia – mówi anonimowo przedstawicielka notariatu.
Takie patologie zdarzają się w każdej branży.
– Pewna firma zajmująca się doradztwem personalnym w Katowicach słynie z organizowania bezpłatnych praktyk dla studentów socjologii czy psychologii. Praktyki trwają miesiąc i są bezpłatne, a przychodzi się codziennie na sześć–osiem godzin – pisze Natalia na stronie nierobietegozadarmo.pl. – Po pierwszym roku też tam poszłam. Pierwszego dnia dziewczyna rok ode mnie starsza, która była tam sekretarką, dała mi mop i poleciła umyć ubikację. Dostałam też szmatkę i płyn, by umyć stolik przed przyjściem klienta. Asertywność 20-letniej dziewczyny dopiero się buduje, więc byłam sprzątaczką.
Strata czasu
Młode osoby chcą zdobyć doświadczenie przydatne później na rynku pracy, ale często trącą tylko czas.