– Podejrzewamy atak torpedą – poinformowano w tajwańskim koncernie CPC Corp., który wynajął norweski statek „Front Altair", obecnie płonący i dryfujący po wodach Zatoki Omańskiej.
W czwartek rano „Front Altair" oraz japoński „Kokuka Corageous" prawie jednocześnie zostały zaatakowane po wypłynięciu z cieśniny Ormuz, 20–30 kilometrów na południe od wybrzeża Iranu. Japoński statek został czymś trafiony dwa razy, norweski dostał raz – w pobliże silnika.
Pierwsi katastrofą zostali zaalarmowani Irańczycy i to oni z obu jednostek ewakuowali 44 marynarzy (jedna czwarta z nich okazała się Rosjanami). Wszystkich przewieziono na brzeg. Według japońskich właścicieli „Kokuki" statkowi nie grozi zatonięcie, natomiast „Front Altair" płonie i dryfuje. Przy czym nie wiadomo było, kto, czym i dlaczego zaatakował statki.
Wieczorem jednak Mike Pompeo, sekretarz stanu USA, obwinił Iran o przeprowadzenie ataków. - Ocena rządu Stanów Zjednoczonych jest taka, że Islamska Republika Iranu jest odpowiedzialna za ataki, które miały miejsce dzisiaj w Zatoce Omańskiej - powiedział dziennikarzom na konferencji prasowej w Waszyngtonie. Jak dodał, swoje oskarżenia Stany Zjednoczone opierają na „informacjach wywiadowczych, rodzaju użytej broni, poziomie umiejętności potrzebnego do przeprowadzenia takiej operacji oraz podobnych ostatnio ataków irańskich na statki”.
Pompeo nie przedstawił jednak żadnego dowodu. Prezydent Donald Trump tymczasem, komentując wizytę w Iranie szefa japońskiego rządu, który udał się by wystąpić jako mediator między USA i Islamską Republiką, stwierdził, że „docenia” jego misję, ale „jest za wcześnie aby myśleć o zawarciu porozumienia”. „Nie są gotowi i my też nie jesteśmy!” - dodał.