Do końca czerwca mają toczyć się rozmowy o lewicowej koalicji z udziałem partii Wiosna Roberta Biedronia. Jeśli nie uda się jej stworzyć, to – co sam deklaruje jej lider – Wiosna pomyśli o innych konfiguracjach.
W praktyce oznaczałoby dołączenie partii Biedronia do dużego bloku opozycji lub samodzielny start. To najważniejsza decyzja od startu projektu byłego prezydenta Słupska. Może więc ostatecznie okazać się, że ludzie Biedronia trafią na szeroką listę całej opozycji. Zgodnie ze scenariuszem Platformy, która liczy na budowę „szerszej" i bardziej zintegrowanej listy na jesieni. Kolejny punkt to połączenie klubu z Nowoczesną, uzupełnione być może właśnie samorządowcami i politykami Wiosny.
Partia parasolowa
Teraz jednak rozmowy toczą się przede wszystkim na lewicy. – Wiosna wyszła z inicjatywą rozmów po lewicowej, postępowej stronie. Staramy się szukać tego, co nas łączy i zobaczymy, jaki będzie efekt –mówił w TOK FM Biedroń w ubiegły piątek. O personaliach nie chciał rozmawiać na antenie. Jak wynika z naszych informacji, rozmowy na lewicy są bardzo szerokie, chociaż wcześniej analizowano inny scenariusz. Jak wynika z naszych informacji, pomysł polegał na założeniu nowej partii na bazie Wiosny, Razem i kilku innych podmiotów po lewej stronie. Rejestracja nowej, tzw. parasolowej partii miała być odpowiedzią na wyzwanie, jakim jest 8-proc. próg wejścia koalicyjnego komitetu do Sejmu. Komitet partii politycznej potrzebuje 5 proc., komitet koalicyjny – 8 proc. To zdecydowało o niepowodzeniu projektu Zjednoczonej Lewicy w poprzednich wyborach.
Czytaj także: Migalski: Wiosnę sprawdzimy jesienią
Tymczasem w Wiośnie nie ma pewności, czy nawet po stworzeniu wspólnej listy Razem–Wiosna taki próg udałoby się przekroczyć. – Finansowo, organizacyjnie jako samodzielny podmiot stoimy bardzo źle – mówi nasz rozmówca z Wiosny. A to partia Razem (która zmieniła nazwę od wyborów na Lewica Razem) może dysponować w tej chwili większymi niż Wiosna zasobami finansowymi na jesienną kampanię.