Marian Banaś, obecny szef NIK, ma przydomek Pancerny i wygląda na to, że nie jest to określenie na wyrost. W czym tkwi jego siła? Co można powiedzieć o jego konstrukcji psychicznej?
Na prezesa NIK patrzymy jak na polityka i urzędnika państwowego, tymczasem jest on także mistrzem sztuk walki. A to oznacza, że ma zupełnie inną osobowość niż 99,99 proc. z nas. Składa się na to odmienna, mało powszechna konstrukcja psychofizyczna, pozbawiona strachu i nieprzewidywalności. Z pewnością to, co się dzieje, jest głęboko przez niego przeżywane, ale jego reakcje behawioralne i psychiczne są odmienne od tych, jakie cechują na ogół miękkich i chybotliwych polityków. To jest człowiek silnego hartu ducha i nieugiętej walki. Ci, którzy widzieli go na macie, wiedzą, że walczy do końca, po prostu opanował jutsu, czyli sztukę, umiejętność walki. To jest natura judoków, karateków, zapaśników, kendoków. Sam byłem kendoką, rozumiem więc, co się dzieje w jego umyśle i duszy. Jeśli ktoś tego nie docenia, popełnia wielki błąd.
Czytaj także: Marian Banaś w kontrataku: NIK uderza w resort sprawiedliwości
Czy zatem sport ma znaczenie w przypadku Banasia? Ma czarny pas w karate kyokushin. Osiągnął 1. dan, czyli stopień mistrzowski.
Aby zdobyć 1. dan, trzeba heroicznego wysiłku, konsekwencji i drogi. Jest ona znaczona cierpliwością wielu lat żmudnych treningów, z bólem, siniakami i zmęczeniem. Tej pierwszej cechy na ogół nie ma w polskiej polityce oraz powszechnym życiu. Wszystko ma być już, naraz, natychmiast, bez patrzenia na konsekwencje, na ogół bez wizji 20–30 lat. To nie jest konstrukcja Mariana Banasia. Kiedy moi koledzy chodzili na działki, ja ćwiczyłem 784. raz to samo kata. Jeśli prezes NIK pokazuje się w karatedze, to po prostu mówi: mam silną atama i seiken, czyli głowę i pięść. To jest człowiek przenikliwie walczący.