Prawdopodobna jest dymisja szefa liberalnej FDP Christiana Lindnera. Na piątek zwołał on nagłe posiedzenie zarządu partii, na którym zapadnie decyzja o jego dalszych losach.
Zagrożona jest też posada jednej z najważniejszych postaci niemieckiej polityki – szefowej współrządzącej CDU Annegrett Kramp-Karrenbauer. Nogami przebiera już jej partyjny rywal (i rywal kanclerz Merkel) Friedrich Merz.
Bez wybaczenia
„Turbulencje z Turyngii" – jak określały niemieckie portale wybór premiera tego landu Kemmericha z FDP ze wsparciem izolowanej dotychczas Alternatywy dla Niemiec – dopadły i samej Angeli Merkel, która jest w podróży po Afryce. Uznała ona głosowanie FDP i CDU razem z AfD za „niewybaczalne" i zażądała likwidacji jego skutków. O środowym głosowaniu mówiła, że to „zły dzień dla demokracji".
Niektórzy uważają jednak, że niedobre dla demokracji jest wymuszanie dymisji wybranego dzień wcześniej premiera.
Na tym wszystkim raczej zyska skrajnie prawicowa AfD – całkowicie wbrew intencjom krytyków Kemmericha.