Piekarska pokonała Marka Rojszyka, który był pewnym kandydatem na to stanowisko. Zaskoczenie wynikiem wyborów było tak duże, że komisja skrutacyjna mazowieckiego zjazdu dwa razy liczyła oddane głosy. Jej członkowie nie mogli uwierzyć, że Rojszyk, faworyt niedzielnych wyborów na Mazowszu, przegrał walkę o fotel wojewódzkiego przewodniczącego. Tym bardziej że do piątku nie miał żadnego kontrkandydata.
Piekarska dopiero w piątek wieczorem oznajmiła, że będzie walczyć o kierowanie partią na Mazowszu. Większość delegatów o jej decyzji dowiedziała się dopiero w niedzielę rano, czyli w dniu zjazdu. Warszawscy działacze, którzy stawiali na Rojszyka, nie dawali Piekarskiej żadnych szans na zwycięstwo. A jednak poparło ją 96 delegatów. Rojszyk zdobył o sześć głosów mniej.
– Wydawało mi się, że skoro delegaci z całego województwa poświęcili swój czas na przyjazd do Warszawy, to nie powinni uczestniczyć w plebiscycie, tylko w prawdziwych wyborach – tłumaczyła „Rz” swoją decyzję o kandydowaniu Piekarska.
– Uważam, że moje zwycięstwo to zarazem zwycięstwo wewnątrzpartyjnej demokracji.
Do niespodzianki doszło też podczas wyborów w małopolskim Sojuszu. Kazimierz Chrzanowski, który kierował tą organizacją od lat, przegrał zaledwie czterema głosami z Kazimierzem Sasem, członkiem zarządu krajowego partii. Sas, podobnie jak Piekarska, zgłosił swoją kandydaturę w ostatniej chwili.