Olejniczak kusi Kalisza stanowiskiem wiceszefa SLD

Wyborczy superweekend lewicy. Katarzyna Piekarska, była posłanka SLD, od niedzieli kieruje mazowieckim Sojuszem

Publikacja: 19.05.2008 04:23

Piekarska pokonała Marka Rojszyka, który był pewnym kandydatem na to stanowisko. Zaskoczenie wynikiem wyborów było tak duże, że komisja skrutacyjna mazowieckiego zjazdu dwa razy liczyła oddane głosy. Jej członkowie nie mogli uwierzyć, że Rojszyk, faworyt niedzielnych wyborów na Mazowszu, przegrał walkę o fotel wojewódzkiego przewodniczącego. Tym bardziej że do piątku nie miał żadnego kontrkandydata.

Piekarska dopiero w piątek wieczorem oznajmiła, że będzie walczyć o kierowanie partią na Mazowszu. Większość delegatów o jej decyzji dowiedziała się dopiero w niedzielę rano, czyli w dniu zjazdu. Warszawscy działacze, którzy stawiali na Rojszyka, nie dawali Piekarskiej żadnych szans na zwycięstwo. A jednak poparło ją 96 delegatów. Rojszyk zdobył o sześć głosów mniej.

– Wydawało mi się, że skoro delegaci z całego województwa poświęcili swój czas na przyjazd do Warszawy, to nie powinni uczestniczyć w plebiscycie, tylko w prawdziwych wyborach – tłumaczyła „Rz” swoją decyzję o kandydowaniu Piekarska.

– Uważam, że moje zwycięstwo to zarazem zwycięstwo wewnątrzpartyjnej demokracji.

Do niespodzianki doszło też podczas wyborów w małopolskim Sojuszu. Kazimierz Chrzanowski, który kierował tą organizacją od lat, przegrał zaledwie czterema głosami z Kazimierzem Sasem, członkiem zarządu krajowego partii. Sas, podobnie jak Piekarska, zgłosił swoją kandydaturę w ostatniej chwili.

Według działaczy Sojuszu przebieg tych dwóch zjazdów wojewódzkich pokazuje, że za dwa tygodnie, podczas krajowego kongresu, na którym Wojciech Olejniczak będzie walczył o przywództwo w partii z Grzegorzem Napieralskim, wszystko może się zdarzyć. Tym bardziej że obaj kandydaci na lidera idą łeb w łeb. Obaj pojawiają się na zjazdach wojewódzkich i przekonują działaczy terenowych do swojej osoby.

W Sojuszu to pierwsza tego typu widowiskowa walka. Wcześniej kandydaci na przewodniczących zabiegali o poparcie delegatów w kuluarowych rozmowach. Zwyciężał ten polityk, który był w stanie stworzyć wokół siebie tzw. spółdzielnię dysponującą większością mandatów. Tym razem do ostatniej chwili nie będzie wiadomo, czy większe szanse na zwycięstwo ma urzędujący przewodniczący czy sekretarz generalny.

Nie jest też wykluczone, że jeżeli na samym zjeździe w ostatniej chwili pojawi się jeszcze inny kandydat na lidera, to delegaci mogą poprzeć właśnie jego. Oficjalnie i Olejniczak, i Napieralski demonstrują pewność wygranej. Obecny przewodniczący, który gościł na zjeździe dolnośląskiego Sojuszu, na pytanie, co będzie, jeżeli przegra rywalizację z Napieralskim, odparł: „Nie przewiduję takiej sytuacji”.

Po stronie Olejniczaka oficjalnie opowiedział się Jerzy Szmajdziński, wicemarszałek Sejmu cieszący się w Sojuszu bardzo dużym autorytetem. Szmajdziński w niedzielę powiedział, że nie ma żadnego powodu, aby SLD musiał zmieniać przewodniczącego.

Olejniczak zabiega też o sympatię innych wpływowych polityków lewicy. Z nieoficjalnych informacji wynika, że chce przeciągnąć na swoją stronę m.in. posła Ryszarda Kalisza. Już kilkakrotnie kusił go stanowiskiem wiceprzewodniczącego partii.

Polityka
Kampania w cieniu wojny na Wschodzie
Polityka
Dyrektor NASK: Afera z reklamami atakującymi konkurentów Rafała Trzaskowskiego to może być prowokacja
Polityka
„Ukraść wybory, dokonać ogromnej manipulacji”. Jarosław Kaczyński mówi o nadużyciach w kampanii
Polityka
Afera ze spotami wyborczymi. Prezydent Andrzej Duda chce informacji od ABW
Polityka
Wieczór i poranek wyborczy „Rzeczpospolitej” w rp.pl