– Kiedyś nie śmiałem nawet o tym marzyć – powiedział Jerzy Buzek tuż po wybraniu go na nowego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. W głosowaniu, w którym wzięło udział 713 eurodeputowanych, zdobył 555 głosów. – To dla mnie wielkie wyzwanie i zaszczyt. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by nie zawieść waszego zaufania – mówił.
Marian Krzaklewski po ogłoszeniu wyników ostatnich wyborów do Parlamentu Europejskiego zniknął. Sytuacja, w której, startując z pierwszego miejsca na Podkarpaciu, zdobył jedynie 25 tysięcy głosów, a man - dat przegrał z drugą na liście lokalną posłanką Platformy Obywatelskiej, musiała być ponad jego wytrzymałość. Nie odbiera telefonu. Nie kontaktuje się ze znajomymi.
– Jak go znam, tę porażkę musi znosić ciężko – mówi Marek Kempski, za czasów Krzaklewskiego szef regionu śląsko -dąbrowskiego NSZZ "Solidarność". Ale na wiadomość o tryumfie Buzka w europarlamencie zareagował z radością. – Jeszcze nie pogratulowałem Jerzemu Buzkowi, ale zaraz wyślę mu esemes, bo teraz pewnie się nie dodzwonię – powiedział w TVN 24.
[srodtytul] Wnioski z kraksy AWS [/srodtytul]
Buzek i Krzaklewski to politycy o podobnych biografiach. Obaj mają za sobą opozycyjną przeszłość, obaj zdobyli tytuły naukowe: pierwszy profesora, drugi doktora. Pracowali na tej samej uczelni – Politechnice Śląskiej. Obaj przystojni, dbają o wygląd. Na pierwszy plan w polityce wysunęli się w latach 90.