Tomczak został oskarżony o to, że w 1999 roku znieważył policjantów z Ostrowa Wielkopolskiego. Proces ciągnął się przez 10 lat, między innymi dlatego, że polityk nie przychodził na rozprawy. Tłumaczył się chorobą. Latem tego roku sprawa uległa przedawnieniu. Mimo to sąd postanowił sprawdzić zwolnienia lekarskie posła. – Biegły nie zakwestionował choroby oskarżonego. W dwóch przypadkach uznał jednak, że nie wykluczała ona jego udziału w procesie – tłumaczy Renata Kubiak, prezes Sądu Rejonowego w Ostrowie Wielkopolskim.

Tomczak nie kryje zdziwienia. – Najpierw miałem infekcje i wysoką gorączkę, potem w grę wchodziły kwestie ortopedyczne. Nie wiem, jak w takiej sytuacji miałbym stawiać się w sądzie – przekonuje. – Poza tym zwolnienia wystawiał nie pierwszy lepszy medyk, ale lekarz sądowy. Jak można kwestionować jego ustalenia? – zastanawia się.

Opinia biegłego nie będzie miała jednak dla Tomczaka żadnych konsekwencji. Problemy może mieć za to lekarz. – Zawiadomiliśmy już prezesa Sądu Okręgowego we Wrocławiu, tamtejszą prokuraturę okręgową oraz Dolnośląską Radę Lekarską – informuje prezes Kubiak. Tymczasem sprawa byłego europosła nie jest jeszcze ostatecznie zamknięta. Na decyzję sądu o jej umorzeniu zażaliła się bowiem zarówno prokuratura, jak i sam polityk.

Oskarżyciel już podczas ostatniej rozprawy wskazywał, że od chwili domniemanego znieważenia policjantów do czasu, kiedy Tomczak zrzekł się immunitetu postępowanie przeciw niemu było niemożliwe. Termin przedawnienia powinien zatem upłynąć dopiero w październiku 2010 roku.

Na zupełnie inne przesłanki wskazuje były poseł. – Orzeczenie sądu nastąpiło pod moją nieobecność – tłumaczy. Tomczak podkreśla, że nie zależało mu na umorzeniu procesu. – Czuję się niewinny, dlatego wolałbym usłyszeć wyrok oczyszczający mnie z zarzutów. Umorzenie pozostawia wiele niedomówień – zaznacza.