Od męża stanu do męża Isabel

Kazimierz Marcinkiewicz, premier z kapelusza, niegdyś faworyt sondaży i dawny działacz ZChN potajemnie wziął ślub w Barcelonie

Aktualizacja: 10.09.2009 12:07 Publikacja: 09.09.2009 21:45

Kazimierz Marcinkiewicz nie stroni od rozgłosu. Na zdjęciu z Izabelą podczas meczu siatkarskiego Lig

Kazimierz Marcinkiewicz nie stroni od rozgłosu. Na zdjęciu z Izabelą podczas meczu siatkarskiego Ligi Światowej Polska – Brazylia w czerwcu tego roku

Foto: SE/EN

To miało być towarzyskie wydarzenie letniego sezonu. Odkąd Kazimierz Marcinkiewicz rozwiódł się z żoną, kolorowa prasa wieściła szybki ślub z jego nową wybranką Izabelą Olchowicz, emigrantką z podwarszawskiego Brwinowa.

Ale zamiast pięknej ceremonii z udziałem licznych gości para 21 sierpnia wzięła cichy ślub w konsulacie w Barcelonie. Zaślubiny były tak pilnie strzeżone, że wyszły na jaw dopiero po trzech tygodniach. Podobno nawet rodzice nowożeńców nie mieli o niczym pojęcia. A pracownicy konsulatu w Barcelonie do dzisiaj nie chcą zdradzić szczegółów tej uroczystości.

Politycy nie chcą komentować kolejnego epizodu z życia byłego premiera. – To jego prywatna sprawa – mówi Ryszard Czarnecki z PiS, który zna Marcinkiewicza od czasów Zjednoczenia Chrześcijańsko -Narodowego. – Chociaż uważam, że jest wiele miast w Polsce, równie pięknych jak Barcelona, w których można powiedzieć ukochanej kobiecie "tak" – dodaje.

[srodtytul]Na sprzyjającej fali[/srodtytul]

Gdy w 2005 roku po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych lider tej partii Jarosław Kaczyński ogłosił, że premierem będzie 46-letni Kazimierz Marcinkiewicz, poseł z Gorzowa Wielkopolskiego, wszyscy osłupieli. Tym bardziej że do roli szefa wspólnego rządu PO i PiS od dawna szykował się Jan Rokita. Warszawskie salony błyskawicznie obiegło powiedzenie: "Miał być premier w kapeluszu z Krakowa, jest premier z kapelusza z Gorzowa". To powiedzenie doskonale opisywało pozycję Marcinkiewicza, który nigdy wcześniej nie odgrywał pierwszoplanowej roli.

W wielkiej polityce pojawił się na początku lat 90. ZChN weszło do koalicyjnego rządu Hanny Suchockiej, a nikomu nieznany nauczyciel fizyki został wiceministrem edukacji. Kwalifikacje miał – pracował jako kurator oświaty w Gorzowie. To wystarczyło, żeby wejść do rządu.

Marcinkiewicz nie ukrywał, że jest zaangażowanym działaczem katolickim. Na każdym kroku podkreślał swoją wiarę w Boga i przywiązanie do wartości chrześcijańskich. Był gorącym orędownikiem nauczania religii w szkołach i równie żarliwym przeciwnikiem edukacji seksualnej.

Ale nastał rok 1993 i wybory, które prawie całą polską prawicę, w tym przyszłego premiera, odesłały na ławkę rezerwowych. Kolejna szansa na polityczną karierę pojawiła się wraz z powstaniem Akcji Wyborczej "Solidarność". Marcinkiewicz dostał się do Sejmu z jej list, ale do rządu wrócił dopiero w 1999 roku, zostając szefem doradców premiera Jerzego Buzka.

W kwietniu 2001 roku z grupą działaczy porzucił ZChN i założył Przymierze Prawicy, po czym całe ugrupowanie weszło do nowej partii – PiS. Ten manewr zapewnił Marcinkiewiczowi mandat poselski na następną kadencję, ale nie popchnął do przodu jego kariery. Przyszły premier spędzał czas w Sejmowej Komisji Edukacji i pies z kulawą nogą się nim nie interesował. Dopiero w 2004 roku, gdy został szefem Sejmowej Komisji Skarbu, wyrósł na jednego z głównych ekonomistów PiS.

A później sprzyjająca fala wyniosła go na sam szczyt. Chodziło o to, że Jarosław Kaczyński bał się, iż po wygranych przez Lecha Kaczyńskiego wyborach prezydenckich Polacy w wyborach parlamentarnych postawią na PO, by bliźniacy nie zajmowali obu najważniejszych stanowisk w państwie.

I wtedy pisowscy spin doktorzy przeforsowali kandydaturę Marcinkiewicza. Z tamtych czasów można usłyszeć następującą anegdotę: świeżo upieczony premier szukał szefa MSZ. Poradzono mu wybitnego dyplomatę Stefana Mellera. Wówczas Marcinkiewicz zadzwonił do Adama Rotfelda, przedstawił się jako premier szukający kandydata na szefa dyplomacji i zapytał go, co sądzi o kandydaturze Mellera.

– Rotfeld podobno był bardzo zawiedziony, a Marcinkiewicz w ogóle nie czuł, że popełnił gafę – śmieje się polityk z PiS.

Jarosław Kaczyński do dziś uważa, że popełnił błąd, stawiając Marcinkiewicza na czele rządu.

Ale Polacy pokochali go do tego stopnia, że długo po odwołaniu go z funkcji uważany był za największego męża stanu.

Jego popularności nie przyćmiła ani przegrana w wyborach na prezydenta Warszawy, ani medialny spektakl pod tytułem: poszukiwanie pracy dla byłego premiera.

Przeciwnie, porzucenie PiS tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2007 roku i przerzucenie sympatii na Platformę Obywatelską przysporzyło mu jeszcze zwolenników.

[srodtytul]Miłość znad Tamizy [/srodtytul]

Wydawało się, że były premier pracujący w jednym z londyńskich banków będzie kochany zawsze. Tym bardziej że umiejętnie podsycał zainteresowanie swoją osobą, pozostając w kontakcie z krajowymi mediami. Dopiero romans z młodszą o 22 lata Izabelą Olchowicz ostudził nieco uczucia Polaków.

W styczniu tego roku gruchnęła wieść, że Marcinkiewicza w Londynie pochłania nie tylko praca w bankowości, ale i 28-letnia emigrantka z podwarszawskiego Brwinowa. – Jest wspaniała, ambitna i kieruje się w życiu jasnymi zasadami – tak chwalił się nową dziewczyną reporterowi "Super Expressu", gdy sprawa wyszła na jaw.

Później do opinii publicznej docierały coraz to nowe fakty z jego życia osobistego. Słowa jego matki, że Kazio zwariował, relacje z rodzinnej Wigilii, na której miał oświadczyć żonie, że się zakochał, i zdjęcia ze sklepu jubilerskiego, gdzie kupował złoty pierścionek dla nowej wybranki. Złośliwi nie omieszkali zauważyć, że z palca byłego premiera zniknęła nie tylko obrączka, ale i noszony przez lata różaniec.

Marcinkiewicz nie stronił od rozgłosu i sam poszedł na współpracę z "SE", przekazując do publikacji zdjęcie Izabeli. Dziewczyny również nie przeraziła ta nagła popularność. Cała Polska mogła zobaczyć, gdy w londyńskim studiu TVN – jak twierdziła, bez świadomości bycia nagrywaną – prezentowała nowe kozaki i dopytywała się, czy Kazio, aby na pewno ją kocha.

Czy dyskretny ślub świadczy o tym, że młode małżeństwo będzie chronić swoją prywatność? Izabela napisała wczoraj w blogu: "Ukryte piękno (wydarzenie) jest lepsze od jawnego". Jeden z internautów ripostował: "Skoro tak, to mam nadzieję, że znikniecie z mediów".

To miało być towarzyskie wydarzenie letniego sezonu. Odkąd Kazimierz Marcinkiewicz rozwiódł się z żoną, kolorowa prasa wieściła szybki ślub z jego nową wybranką Izabelą Olchowicz, emigrantką z podwarszawskiego Brwinowa.

Ale zamiast pięknej ceremonii z udziałem licznych gości para 21 sierpnia wzięła cichy ślub w konsulacie w Barcelonie. Zaślubiny były tak pilnie strzeżone, że wyszły na jaw dopiero po trzech tygodniach. Podobno nawet rodzice nowożeńców nie mieli o niczym pojęcia. A pracownicy konsulatu w Barcelonie do dzisiaj nie chcą zdradzić szczegółów tej uroczystości.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Polityka
Machcewicz o Nawrockim: Człowiek niezwykle brutalny, mam nadzieję, że nie wygra
Polityka
Karol Nawrocki spotkał się w Gabinecie Owalnym z Donaldem Trumpem
Polityka
Kandydat na prezydenta Marek Woch: Polska powinna mieć broń jądrową
Polityka
Donald Tusk wygłosił orędzie. „To nam przypadło nie tylko marzyć, ale przede wszystkim działać”
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Polityka
Joanna Senyszyn: Lewica to ja
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne