Jarosław Gowin w młodości grał w piłkę nożną w drużynie juniorów. – Stałem na bramce, bo nie bałem się obrywać piłką, niestety, doznałem kontuzji, która złamała mi karierę i serce – mówi.
Ze względu na tę młodzieńczą pasję Gowin, rocznik 1961, wydaje się idealnie pasować do PO rządzonej przez zapalonych piłkarzy amatorów. Ale w rzeczywistości niewiele go łączy z grupą partyjnych liberałów, którzy rozgrywają regularne mecze piłkarskie. Po pierwsze, nie należy do ich drużyny, a po drugie, jest konserwatystą.
Złośliwi twierdzą, że jest jedynym przedstawicielem skrzydła konserwatywnego PO. Rzeczywiście, tzw. starych konserwatystów, którzy są w Platformie od początku, pozostało niewielu i dotąd mieli niewielki wpływ na to, co się dzieje w partii. Ale to się zmienia: w nowych władzach Klubu PO ukonstytuowanych po ujawnieniu afery hazardowej konserwatyści mają aż dwóch przedstawicieli: Ireneusza Rasia i Mirosława Sekułę.
[srodtytul]Cicho jedziesz, dalej zajedziesz[/srodtytul]
– Osób o konserwatywnych poglądach jest w naszym klubie kilkadziesiąt, widać to przy okazji głosowań nad sprawami światopoglądowymi, kiedy nie ma dyscypliny partyjnej – mówi Antoni Mężydło, który w poprzedniej kadencji należał do PiS. Ale zastrzega: – Formalnie nie tworzymy żadnej frakcji.