W równie twórczy sposób „Super Express" przeprosił niedawno dziennikarkę Patrycję Kotecką za publikację zrobionego jej przed laty zdjęcia z odsłoniętym biustem.
Wydrukował treść, ale zmniejszając odstępy między wersami. Efekt był taki, że czcionka się zlewała. W dodatku z powodu niedopatrzenia prawników Koteckiej w Internecie przeprosiny zawisły na nieużywanym już portalu www.se.com.pl (dziś redakcja posługuje się adresem se.pl) i to w formie pliku graficznego, co uniemożliwia znalezienie treści oświadczenia w wyszukiwarkach internetowych. Redakcja spóźniła się też z wpłatą zasądzonej kwoty pieniędzy na wskazane przez Kotecką konto stowarzyszenia zajmującego się badaniami nad rakiem piersi.
- Od czasu tego procesu zacząłem precyzować w pozwach odstępy między wersami tekstu przeprosin – przyznaje mecenas Maciej Ślusarek, pełnomocnik Patrycji Koteckiej. - Procesowanie się z tabloidami przypomina zabawę w kotka i myszkę. Zwłaszcza gdy chodzi o przeprosiny w Internecie, który jest medium skomplikowanym technicznie, co daje redakcjom duże możliwości obchodzenia wyroku. To pokazuje też, jaki stosunek mają gazety tego typu do wymiaru sprawiedliwości.
[srodtytul]Amerykańskie standardy [/srodtytul]
– Polscy politycy są głęboko zakompleksieni, a przeprosiny traktują w kategoriach upokorzenia. To duży błąd wizerunkowy, bo przyznanie się do winy może dodać punktów – komentuje politolog dr Wojciech Jabłoński. – A mnie się marzy, by w Polsce obowiązywały podobne standardy jak w Stanach Zjednoczonych. Tam politycy są w stanie podać sobie rękę i życzyć wszystkiego dobrego.
Przypomina, że po przegranych wyborach prezydenckich John McCain pogratulował Barackowi Obamie zwycięstwa i powiedział Amerykanom: „przegrana jest moja, ale nie wasza". Nowy prezydent na najwyższe stanowisko w rządzie mianował swoją byłą rywalkę Hillary Clinton. Później Obama wielokrotnie pokazywał, że potrafi przepraszać. W marcu, po niefortunnym żarcie w popularnym programie rozrywkowym telewizji NBC, gdzie oświadczył, że gra w kręgle na poziomie zawodów dla upośledzonych, zadzwonił z przeprosinami do szefa Międzynarodowych Olimpiad Specjalnych Timothy'ego Shrivera. Z kolei w lipcu zaprosił na piwo policjanta, którego bezpodstawnie posądził o aresztowanie na tle rasowym czarnoskórego profesora.
– Wydaje mi się, że przepraszać potrafią politycy na całym świecie, nawet w Rosji. Tymczasem w Polsce jest tak jak w starym szmoncesie o kłótni między dwoma Żydami: Konem i Łabędziem. Sąd kazał Konowi przeprosić kolegę, mówiąc, że „Łabędź nie jest żaden łobuz". Kon słowa wypowiedział, ale zaintonował je pytająco. Na uwagę sądu, że to nie tak miało być, odparł, że umawiał się na słowa, a nie na melodię – konkluduje dr Jabłoński.
[i]Autor jest dziennikarzem portalu www.tvp.info[/i]