W wywiadzie udzielonym Piotrowi Tymochowiczowi opowiada o okolicznościach rzekomego pobicia. Do incydentu - jak twierdziła wcześniej - miało dojść przed jej domem na Pradze-Północ w Warszawie. Napastnicy mieli ją szarpać i bić, a także nazwać "sprzedajną dziwką PiS-u".
Dziś aktorka twierdzi, że to był tylko element "wyreżyserowanej" kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. - Bardzo długo żyłam z tym ciężarem, wprowadzenia ludzi w błąd, choć nie ja byłam reżyserem tego spektaklu - mówi.
- Pamiętam dobrze ten telefon, zadzwonił i mówi „za chwilę zadzwoni do ciebie pan z TVN, masz opowiedzieć wszystko na żywo, popłacz się tam, wzrusz się troszeczkę - opowiada Tymochowiczowi. - Pamiętam, że mówiłam panu Kurskiemu, że zaprasza mnie Superstacja. Na co on odpowiadał: nie, do Superstacji to nie idziesz, idziesz do Rymanowskiego. Wszystko było wyreżyserowane. Począwszy od tego jak mam się ubrać, by wyglądać jak taki przeciętny wyborca PiS, czyli żebym miała na sobie stonowane dość toporne, kolorystycznie ciuszki, nie za bardzo sexi - opowiada.
Jak było naprawdę? Trudno stwierdzić. Aktorka wielokrotnie zmieniała wersje zdarzeń.
Anna Cugier-Kotka opublikowała niedawno film na YouTubie. [link=http://www.rp.pl/artykul/482909.html]Zażądała w nim zapłaty zaległych honorariów od PiS i PO[/link]. Dziś upływa termin, w jakim zażyczyła sobie wypłatę pieniędzy.