Według Janusza Palikota podczas organizowanego przez niego happeningu (na którym namawiał do głosowania na Bronisława Komorowskiego) zwolennicy innego kandydata na prezydenta Jarosława Kaczyńskiego, który w tym samym miejscu i czasie spotykał się z mieszkańcami Lublina, rzucali w jego stronę niebezpiecznymi przedmiotami. - Wydaje mi się, że były to butelka, puszka, kawałek drewna i kamień. Na szczęście żaden z nich mnie nie trafił – powiedział Palikot na konferencji prasowej.
Poseł PO twierdzi, że po wydarzeniach boi się o życie i zdrowie swojej rodziny. - Wynająłem dodatkową ochronę swojego domu, ale mimo to wyjeżdżam dzisiaj z rodziną z Lublina. Taka decyzja była niezbędna, bo inaczej zapewne polałaby się krew. Atmosfera, którą stworzył Jarosław Kaczyński jest atmosferą strachu – oświadczył Palikot, przekonując, że uczestnicy jego happeningu byli spokojni i zachowywali się przyjaźnie.
Poseł poinformował też dziennikarzy o zawiadomieniu do prokuratury jakie ma złożyć w tej sprawie. – Jeśli PiS i Jarosław Kaczyński prowadzą kampanię używając takich argumentów jak podduszanie, rzucanie butelkami to jedyną odpowiedzią PO może być prośba o ochronę prawną. Przemocy mówimy „stop” i zwracamy się o pomoc do prokuratury – powiedział obecny na konferencji lubelski adwokat i działacz PO Krzysztof Kamiński, który będzie reprezentował posła Palikota w tej sprawie.
O wątpliwościach co do legalności happeningu Palikota [link=http://www.rp.pl/artykul/406464,492504_Bezprawna_agitacja_Palikota_.html" "target=_blank]pisała dziś "Rzeczpospolita"[/link]
Jak dowiedziała się „Rz” Online po tym artykule sprawą zajęli się już lubelscy śledczy. - Prokurator Okręgowy w Lublinie polecił przeprowadzenie postępowania sprawdzającego. Będzie je prowadziła Prokuratura Rejonowa Lublin-Północ – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik prasowy lubelskiej prokuratury.