Według projektu przedstawionego przez KE w środę, fundusz pomocowy dla państw UE dotkniętych skutkami pandemii koronawirusa ma wynieść 750 mld euro, z czego 500 mld euro ma przypaść na granty, a 250 mld euro na pożyczki. Plan zakłada emisję przez KE obligacji, które miałyby być spłacane w latach 2028-2058.
Rozdział funduszy pomocowych pomiędzy poszczególne kraje nie został oficjalnie ujawniony, będzie podlegał negocjacjom. Z przecieków wynika, że największymi beneficjentami byłyby Włochy, Hiszpania i Francja, zaś Węgry mogłyby liczyć na 15 mld euro.
Premier Węgier odniósł się do planu na antenie publicznego radia. Oświadczył, że ponieważ środki mają pochodzić z zaciągniętego wspólnie kredytu, Węgrom "zapalają się w głowach czerwone lampki", tym bardziej, że projekt przewiduje także wspólne branie na siebie gwarantowania spłaty. Zdaniem Viktora Orbana, euroobligacje stanowiłyby nowy kierunek w integracji unijnej, zaś gdyby obywatele jakiegoś państwa nie wywiązaliby się ze spłaty swej części zadłużenia, oznaczałoby to dodatkowe obciążenie dla węgierskiego podatnika.
- Nie odrzucam tego planu z góry, jednak instynkt nakazuje mi sceptycyzm - powiedział szef węgierskiego rządu. - Proponuję, byśmy na spokojnie dokonali analizy, a później zdecydowali, czy chcemy pójść tą drogą, która może na dziesięciolecia przesądzić o przyszłości Węgier - oświadczył.
Orban krytycznie odniósł się do planu dystrybucji środków, nazywając go rozwiązaniem "absurdalnym i wypaczonym". - Bogaci dostaną więcej niż biedni, jaki to ma sens? Finansowanie bogatych przez biednych nie jest dobrym pomysłem - ocenił.