Projekt zakazujący partiom płatnych spotów tydzień temu złożył w Sejmie Klub PJN. Poparła go PO, której zależało, by obowiązywał już podczas najbliższych wyborów parlamentarnych. Posłowie zmiany musieli uchwalić w ekspresowym tempie, bo przepisy zakładają, że zmian w kodeksie wyborczym można dokonać najpóźniej pół roku przed ogłoszeniem wyborów. Dlatego parlament miał czas tylko do 7 lutego.

Podczas zaledwie dwóch dni prac nadzwyczajna komisja złagodziła zakaz i przyzwoliła na kupowanie reklam wyborczych w prasie. W czwartek głosami PO, PJN, PSL i SLD projekt został uchwalony przez Sejm.

Przeciw byli tylko politycy PiS, którzy uważają, że zakaz ogranicza wolność słowa i obrotu gospodarczego. Jednak ich wniosek o odrzucenie go w Senacie przepadł w piątek, bo większość głosów ma tam Platforma Obywatelska.

– Cieszę się, bo kampania bez spotów będzie bardziej merytoryczna, oszczędna i skierowana bezpośrednio do wyborców – mówi Waldy Dzikowski, wiceszef Klubu PO. Ustawa czeka teraz na podpis prezydenta. Ale PiS nie składa broni. – PO boi się, że moglibyśmy pokazać w spotach, jak jej politycy załatwiali interesy na cmentarzach – mówi poseł Marek Ast. Dodaje, że Klub PiS rozważa zaskarżenie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego.

Nie wyklucza także wniosku do OBWE i Rady Europy. – Będziemy chcieli zainteresować wszelkie instytucje zajmujące się monitorowaniem jakości demokracji – zapowiada poseł PiS Joachim Brudziński.