„Rzeczpospolita" dziesięć dni temu zapytała biuro prasowe NIK o to, jaką rolę w pracy Izby odgrywa syn prezesa Mariana Banasia – Jakub Banaś. Czy prawdą jest, że jest on społecznym asystentem, że ma stałą przepustkę do NIK, że wprowadza do budynku „ludzi z ulicy" i korzysta ze służbowego mieszkania prezesa w siedzibie Izby? Odpowiedziano nam, że „Szeroki zakres poruszonych przez Panie tematów wymaga od nas sprawdzenia wielu szczegółów. Odpowiedź prześlemy niezwłocznie po zebraniu wszystkich niezbędnych danych i informacji". Po kilku dniach odpisano nam, że Izba „nie komentuje spraw i doniesień medialnych związanych z pracownikami NIK i osobami prywatnymi".
Tajni doradcy
28 maja prezes Banaś wydał zarządzenie o powołaniu zespołu swoich społecznych doradców ze wskazaniem ich kompetencji – to twór, którego nie przewiduje ustawa o NIK, takich doradców nie mieli jego poprzednicy. Zarządzenie ma wadę prawną – nie wymienia składu zespołu, a statut NIK mówi wyraźnie: „prezes może powoływać zespoły pomocnicze, określając ich nazwy, skład osobowy oraz zakres i tryb działania".
Kim są społeczni doradcy i ilu ich jest – nie wiadomo. Jakub Banaś potwierdził portalowi OKO.Press, że jest społecznym asystentem swojego ojca-prezesa. Pytany 10 dni temu przez „Rz odpisał: „Byłem, jestem i chcę pozostać osobą prywatną. W związku z tym nie udzielam informacji mediom".
Sprawa transparentności tego tajnego gremium jest istotna, bo zgodnie z §2 zarządzenia do kompetencji zespołu należy m.in. „ocena realizacji zadań statutowych NIK". I tu pojawia się lista pytań. Czy prywatne osoby – za taką uważa się syn prezesa – mogą sprawdzać, czy Izba wywiązuje się ze „statutowych obowiązków"? Ponadto do takiej oceny niezbędny jest nieograniczony dostęp do dokumentów o byłych, bieżących i planowanych kontrolach, bo te są podstawowym statutowym zadaniem NIK.
– To jest dostęp do wszystkich dokumentów zgromadzonych w aktach kontroli, które objęte są tajemnicą kontrolerską i często są tajemnicami ustawowo chronionymi, np. dotyczącymi przedsiębiorstw, nie mówiąc o tym, że mogą zawierać dane wrażliwe – wyjaśnia wieloletni pracownik NIK.