Gdyby nie wybieg Jarosława Kaczyńskiego z tabletem, o votum nieufności dla rządu zapomniano by w dwa dni. A tak przeszło do historii parlamentaryzmu.
PiS nie doprowadziło wprawdzie do odwołania rządu Donalda Tuska – jedynie posłowie tej partii opowiedzieli się za wnioskiem o konstruktywne wotum nieufności. Ale Jarosław Kaczyński się nie zraża. Już zapowiedział, że w przyszłości może być kolejny wniosek o odwołanie gabinetu. A posłowie PiS w nieoficjalnych rozmowach twierdzą, że odnieśli ogromny sukces, bo udało się powrócić do dwubiegunowości sceny politycznej.
– Od wczoraj w polityce znowu liczy się tylko Tusk i Kaczyński, demokraci i republikanie – mówi polityk PiS.
Ograni tabletem
Zdjęcia Kaczyńskiego z tabletem, na którym nagrane było wystąpienie prof. Piotra Glińskiego, kandydata na premiera rządu technicznego, obiegło zagraniczne media. W świat poszły dwa przekazy: marszałek Sejmu z PO nie wpuściła na mównicę sejmową kandydata na premiera, aby mógł przedstawić swój program, oraz że konserwatywny polityk, który do niedawna nie miał konta w banku, zaprzyjaźnił się z najnowszymi technologiami.
Oba przekazy są korzystne dla PiS, mniej dla PO. O tym, że polityków Platformy pomysł z tabletem szczególnie zabolał, świadczą wypowiedzi prominentnych przedstawicieli tej partii. Już podczas debaty na Twitterze pojawiły się wpisy ministrów wykpiwające Kaczyńskiego. Radosław Sikorski, szef polskiej dyplomacji, napisał, że prezes PiS wystąpił w roli uchwytu do tableta. A następnie dodał: teraz lepiej rozumiem znaczenie terminu premier techniczny. Marszałek Sejmu Ewa Kopacz uznała wystąpienie szefa PiS za złamanie regulaminu, po czym dodała, że regulamin trzeba będzie zmienić, aby w przyszłości nie dochodziło do takich sytuacji.