Po niedzielnej porażce w Platformie nadchodzi czas rozliczeń. – Widocznie czegoś zaniechano, musimy wszystko przeanalizować i wyciągnąć konsekwencje – przyznaje wiceprzewodnicząca śląskiej PO Halina Rozpondek, posłanka.
– Konsekwencje tej przegranej powinien ponieść oczywiście szef regionu Tomasz Tomczykiewicz – nie ma wątpliwości dr Tomasz Słupik, politolog. Podkreśla, że Platforma w ogóle o mandat nie walczyła, oddała go PiS walkowerem. – Piecha był bezkonkurencyjnym faworytem, bo partia się o to bardzo postarała, a PO nie zrobiła dla swojego kandydata nic – dodaje Słupik. W rybnickim okręgu wyborczym przed wyborami zjawiali się kolejno m.in.: Joachim Brudziński, Antoni Macierewicz, Jarosław Kaczyński, Marek Jurek. W niedzielnych wyborach uzupełniających była duża frekwencja, ponad 11 proc. wyborców poszło do urn.
– To właśnie frekwencja dała zwycięstwo Piesze. Zasada jest prosta: im wyższa frekwencja, tym większa szansa dla nazwiska rozpoznawalnego, a Piecha ma je nie tylko w tym okręgu – tłumaczy w rozmowie z „Rz" Marek Migalski, politolog, europarlamentarzysta, wiceszef PJN. – Z drugiej strony PiS te wybory potraktował prestiżowo. Mieliśmy tu w okręgu dwa tygodnie polityków tej partii z pierwszych stron gazet. Intensywna i wielotorowa kampania od meczów po ulotki dała efekty. PO odpuściła.
To prawda. Kandydat Platformy Mirosław Duży (zajął dopiero trzecie miejsce, po Józefie Makoszu, pierwszym prezydencie tego miasta, który otrzymał aż blisko 20 proc. głosów) nie tylko nie był wspierany przez kolegów z partii, ale też był czwartym kandydatem, któremu zaproponowano start. Poprzednicy odmówili. – Platforma ma bardzo krótką ławkę rezerwowych – widać to w rządzie, widać to w regionach. Wbrew pozorom to nie jest dream team, nie są tacy fantastyczni, prężni i ze świetnym zapleczem, jak piarowo nadal próbują to sprzedawać –wskazuje Migalski. – Ministrowie Tuska marzą o mandacie do europarlamentu. Czy może być coś gorszego dla szefa rządu, gdy uciekają mu jego żołnierze?
Trudno uwierzyć w to, że silna śląska PO nie była w stanie wyłuskać z szeregów mocnego kontrkandydata. I to na prestiżowy fotel senatora. – Lokomotywą PO na Śląsku jest od lat prof. Jerzy Buzek, ale to paliwo się wypala, nie można oprzeć całej partii w regionie na jednym człowieku. Politycy PO mają poczucie, że ich czas mija – mówi Migalski. Podkreśla też, że śląska PO ma od wielu miesięcy same porażki – aferę z Kolejami Śląskimi, Stadionem Śląskim.