Kongresy bez niespodzianek

Zjazdy PO i PiS pokazały, że liderzy obu partii nie mają nowego pomysłu na rządzenie, lecz dążą do konfrontacji.

Publikacja: 01.07.2013 03:17

Donald Tusk winą za słabe notowania PO wciąż obwinia partyjnych krytyków

Donald Tusk winą za słabe notowania PO wciąż obwinia partyjnych krytyków

Foto: PAP

Teoretycznie zjazdy PiS oraz Platformy na Śląsku i w Zagłębiu miały być poświęcone wyłącznie sprawom partyjnym. PiS spotkał się, aby ponownie wybrać Jarosława Kaczyńskiego na prezesa partii. Wybór przyspieszono, by PiS mógł się przygotować do długiej, dwuletniej kampanii wyborczej, która rozpocznie się na jesieni wraz z referendum nad odwołaniem prezydent Warszawy.

Platforma spotkała się w Chorzowie na konwencji, która zatwierdziła zmiany w statucie partii, tak aby Donald Tusk został wybrany na kolejną kadencję przez wszystkich członków partii, nie zaś – jak było dotychczas – przez delegatów.

Z tego wewnątrzwyborczego punktu widzenia oba zjazdy były jednak wyłącznie teatrem. Kaczyński nie miał – bo nie mógł mieć – żadnego konkurenta. Tusk zaś już przed zjazdem zrobił wszystko, aby zablokować start swego najpoważniejszego oponenta Grzegorza Schetyny.

Spektakl wyreżyserowany przez Tuska – wprowadzenie bezpośrednich wyborów i ich przyspieszenie o ponad pół roku – okazał się niepotrzebny. Bo przecież przy zmianie zasad premierowi chodziło o to, aby zapewnić sobie lepszy wynik w starciu ze Schetyną. Czemu skonfliktowany z Tuskiem i poniżany przez niego Schetyna nie wystartował? Wiedział, że nie ma szans na przyzwoity wynik. – Musiałby zagrać na boisku Tuska, gdy sędziowie są także jego – mówi jeden ze stronników Schetyny.

Był jeszcze jeden element od miesięcy obecny w wypowiedziach Schetyny: obawa, że partia nie wytrzyma rywalizacji między dwoma swoimi najważniejszymi politykami.

Kaczyński i Tusk pokazali, że kampania 2014/15 będzie kolejną wojną PiS i PO

Gdy Schetyna ogłosił rezygnację, sięgając po to właśnie tłumaczenie, dostał burzę braw. Tusk – twierdzą nasi rozmówcy – był zaskoczony, gdy Schetyna mówił o potrzebie pracy zespołowej w partii. Po wystąpieniu Schetyny do premiera ustawiła się pielgrzymka działaczy, którzy namawiali go do zakopania topora wojennego. A i sam Schetyna nie składa broni: na jesiennym kongresie chce doprowadzić do wzmocnienia stanowiska sekretarza generalnego, bo rozpoczyna grę właśnie o ten fotel.

Jedynym konkurentem Tuska będzie jego były minister Jarosław Gowin. Jego wystąpienie na konwencji było jedynym krytycznym podsumowaniem rządów premiera i zostało przyjęte z wyraźną niechęcią. Jednak Gowinowi – choć i poniekąd Schetynie – źle wróży zapowiedź Tuska. Premier jasno oświadczył, że za słabe notowania obwinia swych krytyków. – Jak się należy do PO, to przynajmniej należy się powstrzymać, żeby o niej źle nie mówić. To niewiele, ale wystarczy, wystarczało nam do wygrywania – stwierdził.

Choć Kaczyński konkurencji w partii nie ma, to zjazd PiS udowodnił, że jest zakładnikiem kilku wpływowych środowisk, głównie Radia Maryja i „Solidarności". Symptomatyczne – i kuriozalne – jest to, że przedstawiając gości jako pierwszego wymienił „kapitana żeglugi wielkiej, naszego przyjaciela" Zbigniewa Sulatyckiego, wysłannika ojca Tadeusza Rydzyka. Na dalszym miejscu wymieniony został lider „Solidarności" Piotr Duda, którego PiS chce skłonić do politycznego sojuszu. Ale swoje zrobił, nazywając Donalda Tuska tchórzem i kłamcą.

Wystąpienia Tuska i Kaczyńskiego były kalkami znanymi z wcześniejszych potyczek. Tusk mówił jak typ odpowiedzialnego, otwartego przywódcy, ale jednocześnie brat łata, który zawsze znajduje elementy zbliżające go do odbiorców. Wystąpienie o rządzeniu przetykał co zdanie śląskimi akcentami. Ale przekonującego programu rządów na drugą połowę kadencji nie przedstawił.

Kaczyński był bardziej konkretny, tyle że powtórzył dość stereotypowo hasła PiS, sprowadzające się albo do zwiększenia roli państwa i protekcjonizmu w gospodarce (np. repolonizacja banków i energetyki), albo też wycofania części reform (powrót do służby zdrowia finansowanej z budżetu; likwidacja gimnazjów, ograniczenie OFE, podporządkowanie prokuratury rządowi).

Przed nami kolejna odsłona wojny polsko-polskiej?

Obaj liderzy nie czuli się zobowiązani do przedstawienia poważnego programu z prostego powodu. Mając gwarancję wyboru na kolejną partyjną kadencję, wiedzą, że kampanię wyborczą 2014–2015 sprowadzą do wojny między PO a PiS, nie do debaty programowej. Dlatego też i w wystąpieniu Tuska, i Kaczyńskiego wiele było przytyków pod adresem konkurenta czy wręcz wroga.

Jeśli czegoś dowiedzieliśmy się w ten weekend, to tego, że podczas najbliższego maratonu wyborczego Tusk i Kaczyński ponownie skażą nas na siebie. Jeśli tak się stanie, będzie to oznaczać równo dekadę wojny zwanej polsko-polską.

Teoretycznie zjazdy PiS oraz Platformy na Śląsku i w Zagłębiu miały być poświęcone wyłącznie sprawom partyjnym. PiS spotkał się, aby ponownie wybrać Jarosława Kaczyńskiego na prezesa partii. Wybór przyspieszono, by PiS mógł się przygotować do długiej, dwuletniej kampanii wyborczej, która rozpocznie się na jesieni wraz z referendum nad odwołaniem prezydent Warszawy.

Platforma spotkała się w Chorzowie na konwencji, która zatwierdziła zmiany w statucie partii, tak aby Donald Tusk został wybrany na kolejną kadencję przez wszystkich członków partii, nie zaś – jak było dotychczas – przez delegatów.

Pozostało 86% artykułu
Polityka
Piotr Serafin dla „Rzeczpospolitej”: Unijny budżet to polityka zapisana w cyfrach
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Hołownia: Polskie zaangażowanie na Ukrainie tylko pod parasolem NATO
Polityka
Wybory prezydenckie. Sondaż: Kandydat Konfederacji goni czołówkę, Hołownia poza podium
Polityka
Prof. Rafał Chwedoruk: Na konflikcie o TVN i Polsat najbardziej zyska prawica
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Pablo Morales nie zaszkodził PO. PKW nie zakwestionowała wydatków na rzecz internauty