Słabnie moc politycznych taśm

Ujawnianie potajemnie dokonanych nagrań nie niszczy już partyjnych karier tak skutecznie jak jeszcze kilka lat temu.

Publikacja: 27.12.2013 01:00

Tomasza Kaczmarka nagrano ostatnio, gdy straszył męża swej partnerki. Ma kłopoty w Klubie PiS

Tomasza Kaczmarka nagrano ostatnio, gdy straszył męża swej partnerki. Ma kłopoty w Klubie PiS

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Argument o powszechnym podsłuchiwaniu i wyciąganiu kompromitujących nagrań jest używany w debacie publicznej głównie w odniesieniu do rządów PiS w latach 2005–2007. Jednak w ostatnim czasie podobne określenia stosują również politycy opozycji, których prywatne rozmowy zostały opublikowane i stały się powodem problemów wizerunkowych.

Kto ma dość agenta Tomka

– Zadać należy pytanie o granice prawne. Czy nie są przekraczane normy podczas nagrywania prywatnych sytuacji – mówi „Rz" poseł Tomasz Kaczmarek, który ostatnio został zawieszony w prawach członka Klubu PiS, po tym jak tygodnik „Wprost" opublikował nagranie z imprezy imieninowej posłanki PiS Iwony Arent. Słychać na nim rozmowę polityka z mężem jego partnerki.

Cytaty z ujawnionego kilka dni temu nagrania weszły już do języka żartów politycznych. W dyskusjach w mediach społecznościowych wciąż pojawiają się cytaty z wypowiedzi posła: „Za trzy sekundy wstanę i cię naje...", „Jak zrobisz jakieś głupoty, żebyś nie dostał, że tak powiem, piłkę zwrotną. Bo ja i moi przyjaciele nie jesteśmy ludźmi, którzy są grzecznymi chłopcami".

„Za trzy sekundy wstanę i cię naje..." – cytaty z agenta Tomka robią furorę w Internecie

Paradoksem jest, że sprawa uderza w posła znanego szerzej jako agent Tomek. To jego akcje były najsłynniejsze w oskarżanym o upolitycznienie Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Kaczmarek brał udział w rozpracowaniu posłanki PO Beaty Sawickiej, celebrytki Weroniki Marczuk i w sprawie willi w Kazimierzu Dolnym, która miała należeć do byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Dziś Kaczmarek sam jest w ogniu krytyki i oskarżeniami obrzuca konkurentów politycznych. – Manipuluje się nagraniami, by zdyskredytować polityka, który piętnuje patologie na szczytach władzy – przekonuje w rozmowie z „Rz".

Poseł, który zapraszany na dziesiątki spotkań przez lokalne koła partii oraz kluby Radia Maryja czy „Gazety Polskiej" stał się jedną z ikon PiS, zapewnia, że chce wrócić do klubu parlamentarnego tej partii. Ale o to może nie być łatwo. Według naszych informacji poparcie dla niego wycofało środowisko tworzące niegdyś CBA. To ono miało przekonywać Jarosława Kaczyńskiego do radykalnych kroków wobec Kaczmarka.

Powodem mają być kolejne taśmy, które mogą wypłynąć w tej sprawie. Z naszych informacji wynika, że może chodzić o jego rozmowy z partnerką, które zostały zarejestrowane za pomocą oprogramowania szpiegowskiego zainstalowanego w jej telefonie. Poseł nie chce tego komentować, zasłaniając się tym, że rzecz badają na razie organa ścigania.

W PO pobłażliwie

Niezależnie od tego, jak zakończy się sprawa Kaczmarka, trudno nie odnieść wrażenia, że kolejne taśmy, choć stają się ważnym tematem w debacie publicznej, nie stanowią już gwoździa do politycznej trumny, tak jak bywało w poprzednich latach.

– Jak się popatrzy na Mirosława Drzewieckiego czy Zbigniewa Chlebowskiego, to taśmy zakończyły ich karierę polityczną. Posługując się metaforą, można stwierdzić, że zostali przeniesieni do politycznego piekła. Bohaterowie tegorocznych taśm znaleźli się zaś jedynie w politycznym czyśćcu – mówi „Rz" ekspert od marketingu politycznego Norbert Maliszewski.

Ujawnienie taśm zarejestrowanych przed wyborami lidera dolnośląskiej PO zdestabilizowało tę partię, ale bohaterowie nagrań nie są tak napiętnowani jak politycy występujący w aferze hazardowej.

– Czuję dyskomfort – mówił w rozmowie z „Rz" europoseł Jacek Protasiewicz, pytany o taśmy. Jego nie czeka jednak partyjny sąd koleżeński. Bohaterowie nagrań namawiają do popierania go, ale on w rozmowach nie uczestniczy.

W gorszej sytuacji jest poseł Michał Jaros, który agitował za Protasiewiczem. – Jestem spokojny, liczę na to, że sąd koleżeński, tak samo jak prokuratura i sejmowa Komisja Etyki Poselskiej, weźmie pod uwagę cały przebieg mojej rozmowy, która trwała niemal dwie godziny – deklaruje w rozmowie z „Rz" polityk PO.

Zdaniem opozycji sprawa została potraktowana pobłażliwie. – Taśmy nie zaszkodziły Platformie. Protasiewicz jest szefem regionu, nikt nie usłyszał zarzutów – mówi poseł PiS Adam Hofman, który sam ostatnio był bohaterem kilku nagrań. W czerwcu wyciekł film, w którym widać, jak zatacza się na ulicach Elbląga, a we wrześniu paparazzi nagrali, jak przechwala się rozmiarami swego przyrodzenia podczas imprezy w czasie kampanii  wyborczej w Rzeszowie.

Jednak dopiero zastrzeżenia CBA do jego oświadczenia majątkowego sprawiły, że musiał na jakiś czas wycofać się z pierwszego szeregu.

– Ja bym tych wszystkich spraw ze sobą nie łączył. Skoro jednak CBA złożyło doniesienia do prokuratury, to nie było innego wyjścia, jak zawiesić się i wrócić z otwartą przyłbicą i na białym koniu – przekonuje Hofman. Ostatnio prokuratura postanowiła, że nie podejmie w jego sprawie śledztwa.

Brak taśm również może być problemem. Przekonuje o tym poseł Przemysław Wipler, który w październiku został zatrzymany przez policję. Choć sam nie widział nagrań z monitoringu, to zapewnia, że go oczyszczą.

Wipler angażuje się w tworzenie Polski Razem Jarosława Gowina. – Pewnie byłbym w całkiem innym miejscu w ramach nowej partii, gdyby nie ta historia – przyznaje.

Infoafera bez bohatera

Może to właśnie brak pikantnych szczegółów z podsłuchów sprawił, że choć CBA tzw. infoaferę określało jako największą sprawę korupcyjną III RP, to nie przebiła się ona do świadomości społecznej. Jak informowaliśmy w „Rz", tylko 9 proc. badanych przez IBRiS Homo Homini uznało ją za najważniejsze wydarzenie mijającego roku.

– Afera musi mieć głównego bohatera, a tu nie było personalnego przełożenia na znanego polityka. Ewentualna polityczna odpowiedzialność to nie to samo – tłumaczy Maliszewski.

Jego zdaniem brak taśm również spowodował wyciszenie emocji w tej sprawie. – Nie było tego interesującego materiału, którym dla afery hazardowej były spotkania na cmentarzu i nagrania rozmów telefonicznych – wskazuje ekspert.

Argument o powszechnym podsłuchiwaniu i wyciąganiu kompromitujących nagrań jest używany w debacie publicznej głównie w odniesieniu do rządów PiS w latach 2005–2007. Jednak w ostatnim czasie podobne określenia stosują również politycy opozycji, których prywatne rozmowy zostały opublikowane i stały się powodem problemów wizerunkowych.

Kto ma dość agenta Tomka

Pozostało 94% artykułu
Polityka
Nowy sondaż partyjny: PiS zyskuje. Dystans między KO coraz mniejszy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sondaż: Jakie poglądy ma Rafał Trzaskowski? Znamy opinię Polaków
Polityka
Polityczne Michałki: Rok rządu Tuska na trzy plus, a młodzi popierają Konfederację. Żółta flaga dla koalicji
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”