Gdy senatorowie pracują nad ustawą, która ma wspomóc byłych działaczy opozycji demokratycznej, którzy walczyli o wolną Polskę, Sojusz Lewicy Demokratycznej chce wspomóc tych, którzy stracili wskutek transformacji. Proponują utworzenie Funduszu Rekompensat Transformacji Ustrojowej. Według wyliczeń Sojuszu aż 1,29 mln osób straciło pracę w wyniku wprowadzania reform Leszka Balcerowicza. I choć od tego czasu minęło już ponad 20 lat, zdaniem partii Leszka Millera tym osobom należy się zadośćuczynienie.
Projekt budzi w Sejmie duże emocje.
Społeczne skutki transformacji
Realizacja planu Balcerowicza ruszyła w 1990 roku i choć doprowadziła do zmniejszenia poziomu inflacji oraz przekształcenia gospodarki z centralnie planowanej na rynkową, SLD uważa jej społeczne koszty za zbyt duże. – W pierwszym roku transformacji ponaddwukrotnie wzrósł odsetek osób poniżej minimum socjalnego, a realne płace spadły o 25 proc. – mówi rzecznik SLD Dariusz Joński. Sojusz wyliczył, że w 700 zlikwidowanych zakładach pracę straciło 850 tys. osób. Kolejne 435 tys. zwolniono wskutek zamknięcia Państwowych Gospodarstw Rolnych. SLD ma przedstawić projekt powstania funduszy rekompensat w ciągu kilku dni.
Co się w nim znajdzie? Projekt przewiduje, że listę zlikwidowanych fabryk sporządzą urzędy wojewódzkie, a nazwiska byłych pracowników zostaną odtworzone z archiwum akt nowych. Rekompensaty mają trafić do najbiedniejszych spośród byłych pracowników, których dochód na głowę w gospodarstwie domowym nie przekracza 800 zł. Przez trzy lata mieliby dostawać do 200 zł miesięcznie. Fundusz ma być finansowany m.in. z przychodów z prywatyzacji i kosztować około 3 mld zł rocznie. – Najwyższy czas, by państwo zajęło się ofiarami transformacji, bo na niektórych terenach mamy już do czynienia z dziedzicznym ubóstwem – podkreśla Joński.
Nie ukrywa, że to również odpowiedź na senacki projekt ustawy o pomocy dla działaczy opozycji antykomunistycznej. – Nie może być tak, że państwo pamięta o jednej grupie, a o innej zapomina – tłumaczy.