Tym razem na odległą wyspie Iturup na Oceanie Spokojnym pojechał premier Dmitrij Miedwiediew. W czasie wizyty zapowiedział, że na wyspach powstanie „grupa wojsk rosyjskich".
Natychmiast odpowiedziało mu japońskie ministerstwo spraw zagranicznych, które stwierdziło że premier „rani uczucia japońskiego narodu".
Z powodu czterech wysp archipelagu Japonia do tej pory formalnie nie zakończyła wojny z Moskwą – najpierw radziecką a teraz rosyjską. Od 70 lat Tokio domaga się ich zwrotu.
Miedwiediew poradził obecnie Japończykom, by się „nie denerwować" bowiem Kuryle „są częścią Rosji". „Jeśli by byli prawdziwymi mężczyznami, to by w popełnili harakiri i w końcu się uspokoili" – napisał z kolei na Twitterze o Japończykach rosyjski wicepremier Dmitrij Rogozin.
W Tokio poinformowano, że w tej sytuacji z wizyty w Moskwie zrezygnował japoński minister spraw zagranicznych Fumio Kishida, a rosyjskiemu ambasadorowi wręczono odpowiednią notę dyplomatyczną. W Moskwie poinformowano, że data wizyty ministra nie była ustalona „trudno więc mówić o jej odwołaniu" a rosyjski ambasador nie dostał żadnej noty.